Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zapowiedział w sobotę, że PiS odwoła się do Prezydium Sejmu od decyzji hazardowej komisji śledczej o wykluczeniu z jej składu posłów PiS Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna.
J.Kaczyński dodał, że w Prezydium liczy na poparcie SLD i PSL. Zauważył, że poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz głosował podczas piątkowego posiedzenia komisji przeciwko odwołaniu Kempy i Wassermanna, a Franciszka Stefaniuka z PSL nie było w trakcie głosowania.
Prezes PiS powiedział, że odwołanie do Prezydium Sejmu będzie "pierwszym krokiem" jego klubu.
"Liczymy także na to, że zarówno głosowanie przedstawiciela SLD w komisji, jak i ostatnie deklaracje PSL-u są poważne. No więc wtedy odwołanie się do Prezydium (...) może być skuteczne, bo jest większość w Prezydium. Więc jeżeli tutaj jest tak, że nie mamy do czynienia z pewną grą, nie mamy do czynienia z wprowadzaniem w błąd opinii publicznej, to ta decyzja po prostu zostanie zmieniona" - uważa J.Kaczyński.
"Jeżeli przedstawiciel PSL w Prezydium, przedstawiciel SLD, zachowają się zgodnie z tym, co dzisiaj wydawałoby się logiczne, to mamy większość trzy do dwóch i pani poseł Kempa i pan poseł Wassermann powrócą do komisji" - zaznaczył.
J.Kaczyński nie chciał ujawnić, jakie kroki podejmie jego ugrupowanie, gdyby Prezydium Sejmu nie uchyliło decyzji komisji.
Przyznał też, że nie ma deklaracji polityków PSL i SLD o poparciu dla stanowiska PiS. "Odwołujemy się tylko do tego, co uczynił przedstawiciel SLD w komisji - głosował przeciw - i do dzisiejszych oświadczeń PSL w tej sprawie" - dodał.
Prezydium Sejmu tworzą: marszałek Bronisław Komorowski z PO, oraz wicemarszałkowie: Stefan Niesiołowski (PO), Krzysztof Putra (PiS), Jerzy Szmajdziński (Lewica) oraz Ewa Kierzkowska(PSL).
Były premier zaapelował też o zdecydowaną reakcję opinii publicznej. "Mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której przede wszystkim powinna reagować zorganizowana opinia publiczna, a więc media" - podkreślił.
Zastanawiał się co by się stało, gdyby za czasów gdy pracowała komisja śledcza ds. afery Rywina "nagle najbardziej niewygodni jej członkowie zostali wyłączeni". "Gdyby nagle wyłączono pana Rokitę i pana Ziobrę, bo oni się tam najbardziej wybijali, sądzę, że wybuchłby gigantyczny skandal" - powiedział prezes PiS.
"Na pewno nie będziemy ułatwiać zadania tym, którzy chcą w tej chwili tę komisję sparaliżować" - zapewnił J.Kaczyński pytany co zrobi PiS po wykluczeniu posłów tego klubu z prac komisji.
W piątek Wassermann i Kempa zostali wykluczeni ze składu komisji hazardowej. Wniosek w tej sprawie złożyli Sławomir Neumann i Jarosław Urbaniak z PO. Argumentowali, że posłowie PiS muszą zostać przesłuchani przed komisją jako świadkowie, bo w 2007 r. jako przedstawiciele rządu składali uwagi do projektu zmian w ustawie hazardowej.
Prezes PiS odnosząc się do zarzutów stawianych Kempie i Wassermannowi przez PO powiedział, że "przyjmując to rozumowanie, trzeba by wyłączyć wszystkich posłów, którzy uczestniczyli w uchwalaniu ustawy hazardowej, bo przecież bardzo wielu posłów jest tutaj także w tej kadencji".
Przytoczył też przykład sędziego Trybunału Konstytucyjnego Marka Mazurkiewicza, który jeszcze jako sędzia Sądy Najwyższego "był jednym z tych, którzy podpisywali jakieś wnioski związane z ustawą hazardową" a później, już w TK zajmował się ustawą hazardową jako sędzia sprawozdawca.
"Jeżeli w Trybunale Konstytucyjnym to nie przeszkadza, to proszę wybaczyć, zupełnie rutynowy, nie mający żadnego praktycznego znaczenia udział w przewidzianych przez prawo pracach uzgodnieniowych w rządzie też żadnego znaczenia nie ma" - podkreślił J.Kaczyński.
"Cały ten wywód, który żeśmy dzisiaj usłyszeli, że myśmy specjalnie skierowali te osoby (Kempę i Wassermanna - PAP), żeby sparaliżować prace (komisji), jest nawet niegodzien polemiki" - oświadczył prezes PiS. odniósł się w ten sposób do wcześniejszej konferencji PO podczas której rzecznik klubu PO Andrzej Halicki mówił, że Prawo i Sprawiedliwość "ma pełną wiedzę i było świadome, kogo deleguje do komisji".
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.