Co najmniej setka światowych przywódców przyjedzie do Kopenhagi na rozpoczynającą się w poniedziałek konferencję klimatyczną, by pod czujnym okiem organizacji pozarządowych i pięciu tysięcy akredytowanych dziennikarzy dojść do porozumienia, jak zapobiec ociepleniu klimatu na Ziemi o więcej niż dwa stopnie Celsjusza.
W samej UE emocje budzi nie tylko wysokość unijnej składki, ale także sposób jej podziału. Od 2 grudnia pracuje nad tym specjalna unijna grupa robocza z udziałem wiceszefa UKIE, głównego polskiego negocjatora ds. klimatycznych Piotra Serafina. O ile na poziomie światowym składka ma być dzielona według poziomu emisji CO2 i PKB, o tyle Polska chce, by w UE brana była pod uwagę przede wszystkim zamożność krajów. "Nie ma możliwości odejścia od tej zasady ustalonej na ostatnim szczycie UE" - przekonywał w środę w Brukseli minister finansów Jacek Rostowski.
Dla Polski kluczowa jest jeszcze jedna kwestia: co zrobić z uprawnieniami do emisji, które zostaną z okresu obowiązywania Protokołu z Kioto (zwane z ang. AAU's). Polska chciałaby mieć możliwość dalszego korzystania z "nadwyżek" redukcji osiągniętych od 1988 roku, które można sprzedać na rynku. W sumie polskie emisje spadły o 30 proc., podczas gdy polski cel z protokołu z Kioto wynosił tylko 6 proc. Chodzi o ok. 500 mln ton CO2, które mogą się bardzo przydać krajom przekraczającym swoje limity. Komisja Europejska boi się, że dodatkowe uprawnienia zniweczą wysiłek redukcji emisji od 2013 i broni stanowiska, że przyszły kompromis "nie może podważać prośrodowiskowej integralności" nowego porozumienia.
Wciąż jest tak wiele punktów spornych, że na długo przed konferencją stało się jasne, iż nie ma szans na podpisanie w Kopenhadze wiążącego traktatu międzynarodowego. Główny oenzetowski koordynator negocjacji klimatycznych Yvo de Boer spodziewa się "bardzo precyzyjnego porozumienia", które będzie zawierało konkretne liczby i zobowiązania. Dopiero w połowie 2010 roku - zgodnie ze scenariuszem przygotowanym przez Danię - będzie można te polityczne uzgodnienia spisać w formie jednolitego, wiążącego prawnie protokołu dodatkowego do podpisanej w Rio de Janeiro oenzetowskiej konwencji klimatycznej z 1992 r.
Kopenhaskie spotkanie otworzy minister Maciej Nowicki - oddając chwilę później Danii przewodnictwo na spotkaniu, które formalnie nazwano Konferencją Stron Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu. Przejmie je duńska minister środowiska Connie Hedegaard, która po konferencji odejdzie ze stanowiska, by zostać unijną komisarz ds. zmian klimatycznych. Komisarz Dimas, który wraz ze szwedzkim przewodnictwem ma prezentować wspólne, unijne stanowisko, dołączy 16 grudnia.
Poza politykami Kopenhaga zaroi się od dziennikarzy z całego świata, urządzających spektakularne demonstracje obrońców środowiska, różnej maści lobbystów i naukowców - także tych, którzy przekonują, że zmian klimatycznych nie ma, albo że człowiek i tak nie może im zapobiec. W kopenhaskich hotelach na czas konferencji od dawna zabrakło wolnych pokoi.
Tymczasem opublikowane w niedzielę badanie opinii publicznej z 54 krajów wykazało, że na świecie spada zaniepokojenie zmianami klimatycznymi.
Sondaż przeprowadzono w październiku przez firmę Nielsen i uniwersytet w Oksfordzie na próbie 27 tys. internautów. Wykazał on, że 37 proc. respondentów było "bardzo zaniepokojonych" zmianami klimatycznymi - o 4 pkt proc. mniej niż dwa lata wcześniej. Firma Nielsen, zajmująca się monitoringiem internetu, przypisuje ten spadek spowolnieniu gospodarczemu.
W Stanach Zjednoczonych, które są drugim po Chinach najpoważniejszym emitentem gazów cieplarnianych na świecie, odsetek osób bardzo zaniepokojonych zmianami klimatycznymi spadł z 34 do 25 proc. Jednym z niewielu państw, gdzie odsetek ten wzrósł - z 30 do 36 proc. - były Chiny. Najbardziej zaniepokojone zmianami klimatycznymi są państwa Ameryki Łacińskiej oraz Azji i Pacyfiku. Na Filipinach, które we wrześniu nawiedził tajfun Ketsana, duże zaniepokojenie zadeklarowało 78 proc. ankietowanych. Najmniejsze zaniepokojenie wyrażali respondenci w Europie Wschodniej. Na końcu zestawienia znalazła się Estonia z 10 proc. bardzo zaniepokojonych.
Sondaż wykazał, że jeśli chodzi o kwestie ekologiczne, ludzi najbardziej niepokoi zanieczyszczenie powietrza i wody. Zmiany klimatyczne zajęły 3. miejsce.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.