Że z miesięcznym poślizgiem? No przepraszam bardzo…
I wyznaję. Jak na spowiedzi: nie umyłem w grudniu okien dla Jezusa. I pewnie jeszcze długo nie umyję. Morsowania i innych ekstremalnych sportów nie lubię, więc poczekam z tym do (ciepłej-ciepłej) wiosny.
Z książkami i papierzyskami też dopiero teraz zacząłem robić porządki. Bynajmniej nie z lenistwa. Gdy życie układa ci ZUS do spóły z NFZ-etem, musisz grać według ich reguł i terminów. A gdy był jakiś wolny czas w grudniu, przyjemniej było go spędzić w fajnej, adwentowo-bożonarodzeniowej atmosferze, a nie ze szmatą w ręce, więc sorry święty Gregory.
No ale kiedyś jednak chatę w końcu ogarnąć trzeba. Więc nowy rok zaczynam od zmierzenia się ze stertami książek, które zbierały się, zbierały, aż się uzbierały. Żona wybojowała niedawno mailowo z biblioteką miejską wielgi szrank na knigi (praktycznie wszystkie, rozlokowane w różnych częściach miasta, tzw. karmniki dla książek już się rozleciały, więc ostatnio nie było ich już gdzie wynosić).
A przecież bookcrossing się sprawdza. Ale jak sporo rzeczy u nas, wszystko działa od grantu do grantu, od projektu do projektu. Zrobi się coś, ktoś przetnie wstęgę, lokalne media opiszą i tyle. A że to potem by naprawić coś trzeba, wymienić, podreperować… Gdzie tam. Projekt zakończony i nikt się już nim więcej nie interesuje.
Tyle dobrze, że udało się przekonać bibliotekę, żeby może tam coś u nich, zamiast tych nieszczęsnych karmników zrobić. Szrank stanął zaraz przy wejściu, vis-a-vis książkomatu, więc teraz wypadałoby, co jakiś czas, coś do niego włożyć. Tylko co? I stąd też m.in. te świąteczno-poświąteczne porządki z książkami.
Niby jeszcze dałoby się jakoś upchnąć na półkach tę czy tamtą nowość, ale czy my naprawdę musimy mieć w domu wszystko-wszystko-wszystko? Zwłaszcza, że do większości książek i tak się już nie wróci. Więc przeglądamy, omawiamy, decydujemy, co zostaje, a co out.
I jakoś tak się składa, że te biblijne to zostają. Zostają-zostają. Nie ma dyskusji. A te uwielbieniowe, charyzmatyczne, cud rekolekcje w 7 krokach i kursy wiary mega popularnych kaznodziejów, czy świeżo nawróconych celebrytów, to jakoś niekoniecznie.
Niby fajnie, że dają świadectwo. Że jakaś nowa ewangelizacja jest. Się wykluwa. Kształtuje. Toczy. Ale po paru latach widzisz jak się to wszystko szybko starzeje. Jak znikają z Kościoła ci niby mistyczni kaznodzieje. Jak celebryci, po zmianie władz, trendów i mód mają już zupełnie inne poglądy i idee. A to co biblijne trwa. Jest niezmienne i zawsze aktualne. Choć sprzed 2000 lat.
Ale celebryci fanów mają. Bo te ich książki, co je na bookcrossing wynosimy, regularnie jednak znikają. Oby komuś pomogły. Coś dały. „Niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi”, a i Duch wieje, kędy chce. Więc ok. Po dzisiejszym dyżurze na Wiara.pl znowu coś tam pójdziemy zanieść. A jak znam życie to i pewnie przyniesie się coś do domu.
Syzyfowa praca z tymi książkami. Porządkami. No i te okna nieumyte...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Musimy odpowiednio zwiększyć liczbę personelu w brygadach zmechanizowanych".
Podczas godzinnego przemówienia Trump w większości ponowił swoje wyborcze obietnice.
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.