Pomnik Ofiar Komunizmu w latach 1918-1989 uroczyście odsłonięto w sobotę w Łodzi. To pierwszy tego rodzaju monument w w Polsce. Zdaniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego będzie on dla kolejnych generacji "ważnym znakiem pamięci narodowej i zarazem ostrzeżeniem przed totalitarnymi ideologiami i systemami".
Uroczystości rozpoczęły się mszą św. w intencji ofiar komunizmu w kościele św. Teresy, której przewodniczył metropolita łódzki abp Władysław Ziółek.
Monument przedstawia postać orła wznoszącego się nad pękniętymi głazami, trzymającego w szponach rozerwane kraty. Poswięcony został pamięci m.in. mieszkańców dawnych Kresów Wschodnich, ofiarom bolszewickiej inwazji 1919-20, ofiarom zbrodni katyńskiej, ofiarom pacyfikacji protestów robotniczych na Wybrzeżu w Grudniu 1970 roku oraz działaczom "Solidarności" i ofiarom stanu wojennego pozbawionym życia, więzionym i represjonowanym.
W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele rządu, władz miasta i województwa, kombatanci. W imieniu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który nie mógł przyjechać do Łodzi ze względu na stan zdrowia, w uroczystości uczestniczył zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Jacek Sasin. Minister odczytał list prezydenta skierowany do uczestników uroczystości, w którym Lech Kaczyński przypomniał, że odbywa się ona w przededniu 28. rocznicy wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.
"Dzisiaj wspominamy jednak nie tylko ofiary stanu wojennego ale także wszystkich Polaków, którzy w XX wieku doznali represji i prześladowań do jakich prowadziło urzeczywistnianie ideologii komunizmu" - napisał prezydent L. Kaczyński.
Prezydent przypomniał, że w przyszłym roku będziemy obchodzić 60. rocznicę morduw Katyniu. "Mord katyński to kulminacja i symbol wszystkich tych niezliczonych cierpień, jakie po 17 września 1939 roku wraz z agresją ZSRR spadła na Polaków i Rzeczpospolitą" - napisał prezydent.
Zaznaczył, że po drugiej wojnie światowej komunizm był już nie tylko złowrogą siłą atakującą i wyniszczajacą naród od zewnątrz, ale stał się systemem, który zaczął zatruwać i rujnować Polskę od środka. Podkreślił, że z komunistyczną władząi aparatem przemocy polskie społeczeństwo nie pogodziło się nigdy. Dlatego historia PRL znaczona jest ponawiającymi się zrywami - Poznańskim Czerwcem 1956 roku, protestami studenckimi 1968 r., wydarzeniami na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku, strajkami w Ursusie, Radomiu i Płocku w 1976 roku i powstaniem wielkiego ruchu "Solidarności".
"Ta dziejowa sekwencja zrywów, strajków, protestów i najróżniejszych form oporu doprowadziła nas w końcu do zrzucenia jarzma komunizmu i odzyskania suwerennego i demokratycznego państwa. Choć od tego przełomu minęły już dwie dekady, do dzisiaj zmagamy się z konsekwencjami panowania w Polsce przez niemal pół wieku totalitarnego systemu, z ogromnymi stratami politycznymi, kulturalnymi i gospodarczymi" - zaznaczył w liście Lech Kaczyński.
Dodał, że w niepodległej Polsce nie wolno nam zapominać, że nasza suwerenność wyrasta z odwagi tych wszystkich ludzi, którzy w obronie polskiej niepodległości gotowi byli zaryzykować swoją przyszłość, zdrowie a nierzadko nawet życie. Prezydent zaznaczył, że współczesne państwo Polskie oparte jest na fundamentach demokracji i praw człowieka, ale szacunek dla wywalczonej wolności wymaga jednak pamięci o jej źródłach.
"Dlatego musimy przypominać jakie są korzenie naszej wolności. Suwerenna Rzeczypospolita swoją tożsamość opiera na zerwaniu z komunizmem, na odrzuceniu jego totalitarnych praktyk. Ten fakt wraz z krzepnięciem demokratycznej Polski nie może być zamazywany czy ignorowany. Trzeba nazywać rzeczy po iminiu, pamiętać, ze państwo nie jest tylko efektem historycznych procesów, zaszłości, czy kompromisu, ale także świadomych wyborów ludzkiego sumienia" - napisał L. Kaczyński.
Podziękował wszystkim, którzy przez swojej inicjatywy uczestniczą w podtrzymywaniu pamięci Polaków o własnej historii i zaangażowanym w budowę tego pomnika. Podkreślił, że to pierwszy tego typu monument w Polsce upamiętniający wszystkich obywateli RP, zarówno noszących mundur jak i ludność cywilną, zamordowanych i udręczonych przez komunistów na przestrzeni kilku pokoleń.
"Będzie on dla kolejnych generacji ważnym znakiem pamięci narodowej i zarazem ostrzeżeniem przed totalitarnymi ideologiami i systemami" - napisał w liście Lech Kaczyński składają jednocześnie hołd wszystkim ofiarom komunizmu. "Oddajemy dziś cześć ich przywiązaniu do wolności, wierności, zasadom i miłości ojczyzny" - podkreślił prezydent.
Natomiast prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki zaznaczył, że aż 20 lat trzeba było czekać, żeby został odsłonięty pierwszy w Polsce pomnik Ofiar Komunizmu. "Stanął w miejscu właściwym, w środku Polski, naprzeciw budynku, który kiedyś był siedzibą jednego z najkrwawszych katów okresu komunistycznego - UB" - mówił prezydent Łodzi.
Podkreślił, że pomnik ma być hołdem "tym którzy cierpieli, życie, krew oddali za wolną, niepodległą Polskę, za prawa człowieka w naszym kraju, za prawa gospodarzy w naszej ojczyźnie". "Ale ma także być ostrzeżeniem, by zło nigdy się nie odrodziło. I temu niech służy" - dodał Kropiwnicki.
Na zakończenie uroczystości odczytano apel pamięci i pod pomnikiem złożono kwiaty.Po południu w Teatrze Nowym kombatantom wręczone zostały odznaczenia państwowe i medale Pro Memoria.
Pomnik Ofiar Komunizmu stanął w alei Karola Anstadta na wprost budynku, w którym podczas II wojny światowej miało siedzibę gestapo, a w latach 1945 - 1956 - Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Obecnie budynek zajmuje XII Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Wyspiańskiego. Akt erekcyjny w miejscu budowy pomnika wmurowano 17 września 2008 roku, w 69. rocznicę agresji Związku Radzieckiego.
Jego budowa kosztowała 550 tys. zł. Blisko 57 tys. na ten cel przekazał społeczny komitet budowy pomnika, który m.in. sprzedawał cegiełki i zbierał datki do puszek. Jednym z ofiarodawców był prezydent Lech Kaczyński.
Jednym z pomysłodawców budowy pomnika był - zmarły w kwietniu ub. roku -senator Andrzej Ostoja-Owsiany, działacz opozycji demokratycznej w PRL, polityk i samorządowiec.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.