Nie są nimi jego pochlebcy.
Prawdziwymi przyjaciółmi Papieża nie są jego pochlebcy, lecz ci którzy współpracują z nim i z biskupami dla umacniania wiary – powiedział kard. Gerhard Müller. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary przestrzegł przed fałszywym papizmem opartym na światowej eklezjologii, której Ojciec Święty zdecydowanie się przeciwstawia.
„To zdumiewające, jak niektórzy wielcy przeciwnicy Jana Pawła II i Benedykta XVI, którzy niegdyś podkopywali fundamenty teologii, teraz nawrócili się na pewną formę papizmu, która bardzo mnie niepokoi” – wyznał kard. Müller. Wyjaśnił on, że owi pochlebcy zachowują się tak, jakby każde słowo Papieża było nieomylne. Tymczasem Papież nie jest Mesjaszem, lecz Namiestnikiem Chrystusa, sługą Jezusa. I choć media widzą w nim gwiazdę, on sam od samego początku pontyfikatu przypomina, że jego zadaniem jest utwierdzanie w wierze, a ludzie mają oklaskiwać nie jego, lecz Jezusa.
Kard. Müller podkreślił, że nie jest dobrze, kiedy ludzie przeczytawszy coś o Franciszku, idą do biskupa czy proboszcza pouczając ich, co mówi Ojciec Święty. Pasterzem parafii jest bowiem proboszcz, a diecezji biskup w widzialnej jedności z Papieżem – przypomniał prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Przyznał on, że pod wpływem mediów dużo się zmieniło, jednakże ważne jest konkretne życie Kościoła partykularnego w jedności z Biskupem Rzymu.
Niemiecki kardynał wypowiedział się na ten temat podczas prezentacji włoskiego tłumaczenia jego książki o nadziei dla współczesnego Kościoła („Indagine sulla speranza”). Uczestniczący w prezentacji abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, zauważył, że rozważania kard. Müllera o nadziei stanowią skuteczne antidotum na nihilizm, który jest głównym problemem współczesnego świata i przedostaje się również do samego Kościoła.
Dla Rwandy 7 kwietnia jest początkiem okresu żałoby narodowej, która trwa do 4 lipca.
Stowarzyszenie Katechetów Świeckich: ruszyła zbiórka podpisów pod projektem ustawy.
Mieszkańcy Krzywego Rogu o ataku, w którym zginęło 20 osób, w tym dziewięcioro dzieci.
Patrząc na Ukrainę musimy zupełnie inaczej przeliczać, ile amunicji potrzebujemy.