W czwartek tuż przed godz. 10 rozpoczęło się posiedzenie komisji śledczej ds. wyjaśnienia tzw. afery hazardowej, podczas którego przesłuchany ma zostać były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Jego nazwisko, podobnie jak byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, pojawia się w kontekście nieprawidłowości przy pracach nad zmianami w ustawie hazardowej. Sam Chlebowski zaprzeczał, by lobował w interesie branży hazardowej.
Były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewnił przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, że jego działania były zawsze zgodne z prawdą i nacechowane troską o publiczne pieniądze. Stanowczo zaprzeczył, jakoby miał lobbować; ocenił też, że - by go zaatakować - b. szef CBA Mariusz Kamiński musiał manipulować informacjami.
"To co uczynił Mariusz Kamiński, były szef CBA, tutaj, na tej komisji, przechodzi wszelkie bariery absurdu. Muszę w sposób stanowczy zdementować te liczne, bezpodstawne nieprawdziwe oskarżenia, które godzą w moją osobę, w moją rodzinę i w moich najbliższych. Stanowczo przeczę zarzutom lobbystycznym. Taka, a nie inna sytuacja niezgodna z prawem i moim sumieniem nigdy nie miała miejsca w moim życiu" - oświadczył Chlebowski.
Zarzucił Kamińskiemu manipulację, która - w ocenie Chlebowskiego - polegała na tym, że b. szef CBA mówił, że Skarb Państwa może stracić 460 mln zł w wyniku zmian w ustawie hazardowej. Według b. szefa klubu PO, kwota ta jest "ponaddwukrotnym zawyżeniem błędnych skądinąd wyliczeń resortu finansów".
Chlebowski powiedział, że były szef CBA zrobił to, żeby epatować opinię publiczną wysokimi kwotami, "bez których nie można uszyć afery". "To pokazuje, że jego działania i wypowiedzi nie są przejawem troski o dobro wspólne, ale jest to wyraźny atak polityczny" - uważa były szef klubu PO.
Przypominał też swoją konferencję prasową zaraz po ujawnieniu afery, na której tłumaczył się z zaangażowania w prace nad ustawą hazardową. "Szkoda, że z tej konferencji w świadomości opinii publicznej przebił się tylko jeden gest: zdenerwowany, poniesiony emocjami przewodniczący Chlebowski ociera pot ze swojego czoła; żałuję, że z tej konferencji nie przebiła się żadna merytoryczna treść" - mówił.
Podkreślał, że w swoim wystąpieniu przed komisją niewiele dodał do tego, co mówił wówczas. "Ta nerwowość, ten stres - proszę mi wierzyć, że tak reagują i tak zachowują się ludzie uczciwi, ludzie, którzy postawieni w takiej sytuacji, mają ochotę wyjść i krzyczeć głośno: jestem niewinny!" - tłumaczył swoje ówczesne zdenerwowanie Chlebowski.
B. szef CBA Mariusz Kamiński obok "ewidentnych kłamstw" i "nieuprawnionych oskarżeń" nie gardzi też "subtelnymi przekłamaniami" - stwierdził Chlebowski. Jako dowód przytoczył stwierdzenie Kamińskiego, iż on na spotkanie z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem 31 sierpnia 2009 r. umawiał się przez pośrednika, co - oświadczył - nie jest prawdą.
"(Kamiński) potrzebuje do swojej teorii mojego niby konspiracyjnego spotkania w kompromitujących okolicznościach. Mówi nieprawdziwie, że 31 sierpnia 2009 umawiałem się przez pośredników na spotkanie. To nie jest prawda" - powiedział Chlebowski. Poinformował, że umówił się z Sobiesiakiem na spotkanie we Wrocławiu o godz. 15.30, dzwoniąc do niego z własnego, prywatnego telefonu. "Kamiński nie wspomniał o tym, bo nie pasuje mu to do teorii o przecieku" - powiedział b. szef klubu PO.
"Gdybym miał wtedy jakąkolwiek wiedzę na temat akcji CBA, to (czy) dzwoniłbym do pana Sobiesiaka z własnego telefonu, umawiałbym się na cmentarzu, w miejscu publicznym (...) wiedząc, że i tak agenci będą w pobliżu tego miejsca?" - pytał Chlebowski.
Tłumaczył, że dwa dni przed spotkaniem z Sobiesiakiem zadzwonił do niego kolega, lekarz onkolog, który jest również znajomym Sobiesiaka. Lekarz ten miał później żalić się Sobiesiakowi, że Chlebowski nie odbiera jego telefonów.
"Dzwonię w związku z tym do niego (znajomego lekarza - PAP) w przypadkowej rozmowie, nie mając czasu na powiadomienie Sobiesiaka o niemożności dojechania do Wrocławia na spotkanie - zmienił się mój kalendarz - proszę pana ordynatora o powiadomienie Sobiesiaka o zmianie moich planów dotyczących tego spotkania" - opowiadał Chlebowski.
"Umówiliśmy się, że spotkamy się na stacji paliw. Ale w trakcie przyjazdu na miejsce spotkania uznałem, że pojadę na cmentarz" - mówił dalej. Przypomniał, że na tym cmentarzu pochowana jest jego siostra.
Chlebowski relacjonował, że kiedy kierował się w stronę grobu siostry zobaczył Sobiesiaka. "Podeszliśmy do grobu mojej siostry a po modlitwie, wracając do samochodu, odbyliśmy krótką rozmowę. To nie jest tak, jak powiedział pan Kamiński, że umówiliśmy się na cmentarzu, biegaliśmy między nagrobkami i rozmawialiśmy Bóg wie o czym. Gdybym chciał załatwiać jakieś sprawy z panem Sobiesiakiem, na pewno nie umawiałbym się w miejscu publicznym, które znajduje się przy głównej drodze krajowej Wrocław-Jelenia Góra" - zapewnił.
B.szef klubu PO nazwał też "łgarstwem" i "nikczemnością" zarzut, że w sierpniu 2008 r. wpływał na ówczesnego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda, a także, jakoby wspólnie składali na posiedzeniu Komitetu Rady Ministrów poprawki (do projektu nowelizacji ustawy hazardowej). Zapewnił, że z Szejnfeldem nigdy nie zamienił nawet słowa na temat ustawy hazardowej. "Sugestie zawarte w raporcie CBA są w związku z tym wielkim kłamstwem" - oświadczył.
Największą manipulacją i kłamstwem byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego było - według Chlebowskiego - zarzucenie mu, że poprzez próby lobbowania na rzecz branży hazardowej chciał uszczuplić wpływy do budżetu państwa. "Jest to ohydne kłamstwo. Odwrotnie - chciałem zwiększenia dochodów do budżetu państwa" - przekonywał.
Chlebowski tłumaczył, że alternatywą, którą proponował zamiast dopłat do gier (nieobjętych monopolem państwa, np. do gier na automatach) było podniesienie podatków od automatów o niskich wygranych. Podkreślił, że system dopłat nie funkcjonuje w prawie żadnym kraju UE.
"Nie proponowałem uszczuplenia budżetu o 500 mln zł. Proponowałem rozwiązania, które mogły dać budżetowi kilkaset milionów zł. Proponowałem podwyższenie podatków od jednorękich bandytów, zamiast rozwiązania, które w swojej konsekwencji mogłoby bardzo mocno uderzyć w budżet państwa" - argumentował.
Oświadczył, że w całej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia, poza nieetycznymi rozmowami telefonicznymi, które nigdy nie powinny się zdarzyć politykowi. Apelował jednocześnie, by wskazać polityka, który poniósł tak duże konsekwencje - jak on - swoich nieetycznych rozmów.
Chlebowski podczas swojego słowa wstępnego przytaczał też obszerne fragmenty analizy CBA, która dotyczyła prac nad zmianami w prawie hazardowym w czasie rządów PiS. Materiał ten w niekorzystnym świetle stawia m.in. wiceszefa PiS Przemysława Gosiewskiego.
Wynika z niego, że nowelizacja ustawy hazardowej przekazana w 2006 r. przez Gosiewskiego do Ministerstwa Finansów była przygotowana przez Totalizator Sportowy. Jednak rozwiązania zawarte w tym projekcie nie były korzystne dla państwowego monopolisty, ale dla prywatnej firmy Gtech, która z nim współpracowała. Dokument, kwestionowany jest przez Mariusza Kamińskiego, który kierował Biurem w czasie, gdy materiał ten powstawał. Według niego, nie jest to nawet analiza, ale zestawienie doniesień medialnych.
Chlebowski pytał, dlaczego w tym czasie CBA nie założyło żadnych podsłuchów, mimo że w tle pojawiały się gigantyczne pieniądze. Pytał, czy ówczesny szef Biura był "ochroniarzem osób i działań opisanych w tej analizie".
Zachęcał, by na dwóch szalach postawić dwa raporty CBA - ten, którego fragmenty przytoczył, oraz ten opisujący jego rozmowy z biznesmenami z branży hazardowej. Ocenił, że raport dotyczący jego osoby zawiera zmanipulowane podsłuchy, w którym - jak oświadczył - Kamiński ucieka się do kłamstwa. Z kolei druga analiza - jego zdaniem - pokazuje konkretne podejmowane działania.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.