W najbliższych dniach szef SLD Grzegorz Napieralski przekaże pozostałym klubom parlamentarnym projekt nowej ustawy medialnej - zapowiedział w sobotę wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Jerzy Wenderlich (Lewica). Projekt Lewicy zakłada likwidację abonamentu oraz wprowadzenie czteroletnich, przyznawanych mediom przez KRRiT, licencji programowych.
"Jest to projekt ustawy wprowadzającej po pierwsze - licencję programową, po drugie - likwidującej abonament oraz wprowadzającej zasady finansowania misji publicznej" - mówił Wenderlich na sobotniej konferencji prasowej.
Projekt, o którym PAP pisała już we wtorek, zakłada zmiany w obecnie obowiązującej ustawie o radiofonii i telewizji.
Lewica proponuje m.in. likwidację abonamentu, a w jego miejsce wprowadzenie tzw. "misyjnej opłaty publicznej", uzyskiwanej dzięki odpisowi od podatku PIT i CIT. Jak mówił w sobotę Wenderlich, media publiczne otrzymywałyby w ten sposób rocznie około 950 mln złotych.
Środki pochodzące z odpisu PiT i CIT miałby - według pomysłu Lewicy - raz na kwartał przekazywać, Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, minister finansów.
Drugą ze zmian, którą postuluje Lewica, jest wprowadzenie licencji programowych. Licencje, które byłyby rodzajem kontraktu między KRRiT i nadawcą publicznym, byłyby przyznawane na cztery lata.
"Licencja będzie określać minimalny, miesięczny udział w programach nadawcy, audycji realizujących społeczne, edukacyjne, kulturalne potrzeby obywateli w poszczególnych programach ogólnokrajowych. Będzie też minimalny roczny udział w programach nadawcy audycji wytworzonych przez producentów krajowych, i wreszcie, ta licencja wyznaczać będzie środki finansowe na wykonanie tych zadań" - zaznaczył Wenderlich.
Według propozycji Lewicy, nadawcy, którym przyznano licencję, mieliby obowiązek przedstawiać KRRiT coroczne sprawozdania z ich realizacji. Krajowa Rada mogłaby przy tym zmienić licencję w sferze programowej i finansowej, w przypadku niewłaściwej realizacji zadań misji publicznej.
Licencję programową na realizację misji publicznej, mogliby otrzymywać też - w drodze konkursu - nadawcy prywatni. "Byłaby również możliwość korzystania, do 10 proc. środków, przez media komercyjne, które występowałyby o licencje w konkursach. Myślę, że jest to zapis taki, który rzeczywiście stwarzałby pewną możliwość, czy też byłby jakąś motywacją dla mediów komercyjnych, by rzeczywiście tworzyły to dzieło, w którym również się również te media komercyjne poruszają - myślę o filmach dokumentalnych, publicystyce" - podkreślił Wenderlich.
Medioznawca, prof. Wiesław Godzic ocenił w rozmowie z PAP, że projekt Lewicy jest "lekarstwem, które tylko przedłuży cierpienia", bo nie dotyka istoty problemu, z jakimi borykają się media publiczne. "Nie wystarczy dawać pieniądze, trzeba wiedzieć, na co" - przekonuje Godzic.
"Lewica wiąże zdecydowanie zbyt duże nadzieje z tym projektem. Sądzi, że odpolityczni media publiczne przez wprowadzenie licencji programowych. To absolutne mrzonki. Licencje niczego nie załatwią. Najważniejszy jest sposób oceny, a oceniać będzie KRRiT, która nie zawsze się zna, a czasem zna się bardzo mało. Pytanie, skąd KRRiT weźmie ekspertów, kogo wyznaczy, czy sami będą to robić? Sądzę, że nie mają ku temu kwalifikacji" - powiedział Godzic.
Jeśli ktoś chciałby dzisiaj na poważnie zająć się mediami publicznymi musiałby potrzeć na tę kwestię szeroko - mówił dalej - czyli odpowiedzieć na pytanie, jakie są zadania mediów publicznych w erze mediów cyfrowych, przy przyzwyczajeniu widzów do mediów prywatnych.
"Zamiast mówić o tym, jak zdobywać pieniądze, trzeba mówić, na co? Zamiast ekscytować się tym, czy to z PIT-u, z CIT-u czy bezpośrednio z budżetu siądźmy i zastanówmy się, co jeszcze można ocalić z idei mediów publicznych. Weszliśmy w etap telewizji tematycznych, wyobrażam sobie telewizję publiczną, jako zestaw 4-5 niszowych kanałów tematycznych. Tam by się zmieścił kanał muzyczny, informacyjny, najwyższa rozrywka. Brakuje nam odważnego myślenia. Moją definicją telewizji publicznej jest to, co pozostaje poza mediami komercyjnymi. To ma być taki program i taka realizacja - na najwyższym poziomie, która z jakichś powodów nie przyciągnie widzów dla telewizji komercyjnej. A nasza telewizja mówi: dajcie nam pieniędzy, żeby było tak jak było" - przekonywał Godzic.
Ocenił, że projekt nie ma szans na wejście w życie, bo Lewica nie zdoła przekonać prezydenta Lecha Kaczyńskiego do tej inicjatywy. "Jedyna szansa tego projektu, to, jeśli zostanie uznany za wyjście niezmiernie techniczne, na zasadzie: dajmy coś tym mediom, skoro niczego nie załatwiamy merytorycznie, to dajmy im umierać w takim stanie, w jakim są. A jeśli nawet projekt przejdzie, niczego nie załatwi. To jest lekarstwo, które przedłuży cierpienia, ale to nie jest nic radykalnego. To jest taki sobie projekt, Lewica stwierdziła najwidoczniej, że pora znowu podgrzać pod tym kotłem" - powiedział medioznawca.
Posłowie w tej kadencji już dwukrotnie (w 2008 i 2009 r.) próbowali zmienić prawo medialne. Obie ustawy zawetował prezydent Lech Kaczyński, a posłowie Lewicy głosowali za podtrzymaniem weta. W lipcu ubiegłego roku L. Kaczyński zawetował ustawę medialną, nad którą pracowali wspólnie posłowie PO, PSL i Lewicy.
Ustawa ta miała zlikwidować abonament radiowo-telewizyjny, a w zamian wprowadzić finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa. Lewica, jeszcze w trakcie prac nad ustawą chciałaby znalazł się w niej zapis o stałej kwocie minimalnej dla mediów publicznych. Tuż przed ostatecznym głosowaniem w Sejmie nad ustawą, premier Donald Tusk zdecydował jednak, że takiego zapisu nie będzie, tłumacząc, że w dobie kryzysu byłoby to zbyt dużym obciążeniem dla budżetu. Ponadto Sejm - wbrew oczekiwaniom Lewicy - wprowadził do nowej ustawy zapis o promowaniu w mediach publicznych wartości chrześcijańskich.
W tej sytuacji, posłowie Lewicy zdecydowali, że podtrzymają prezydenckie weto do ustawy.
W tym tygodniu prezydent podpisał z kolei nowelizację ustawy abonamentowej, która poszerza grupę zwolnionych z płacenia na radio i telewizję. Uchwalona w 2008 r. z inicjatywy PO nowelizacja stanowi, że oprócz dotychczas zwolnionych z opłacania abonamentu rtv (m.in. osób, które ukończyły 75 lat, inwalidzi I grupy) na media publiczne nie będą musieli płacić m.in. emeryci, którzy ukończyli 60 lat, a ich emerytura nie przekracza 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, trwale niezdolni do pracy renciści, bezrobotni, uprawnieni do świadczeń socjalnych i przedemerytalnych.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.