Polska stała się drugim po Włoszech krajem w Europie pod względem liczby wniosków o stwierdzenie, że ich małżeństwo kościelne było zawarte nieważnie.
Ks. dr hab. Tomasz Rozkrut, profesor kościelnego prawa procesowego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, próbuje wyjaśnić to zjawisko.
- Dzieje się tak z różnych powodów. Na pewno wzrasta liczba rozwodów i stąd wzrasta też liczba procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Osoby, których małżeństwo się rozpadło, a które zawarły nowy związek cywilny, kierując się często wiarą, chęcią uregulowania swojego życia religijnego zgodnie z nauką Kościoła, próbują rozpocząć proces kościelny o stwierdzenie nieważności swojego małżeństwa - mówi ks. dr hab. Rozkrut. Chodzi tu przede wszystkim o pragnienie uczestnictwa w życiu sakramentalnym Kościoła. - Przychodzą różnego rodzaju sytuacje w życiu rodzinnym, jak np. śmierć kogoś bliskiego, I Komunia Święta, które często mobilizują, aby podjąć próbę uregulowania swojego życia małżeńskiego i uzyskać spokój sumienia. To jest główny motyw procesów kościelnych - dodaje.
- Należy precyzyjnie podkreślić, że nie ma rozwodów kościelnych. Rozwód cywilny rozwiązuje małżeństwo, które faktycznie się rozpadło, ale nie przestało istnieć, natomiast kanoniczny proces małżeński stwierdza, że małżeństwo od początku nie istniało. Ani Papież, ani nikt inny nie ma takiej władzy, aby rozwiązać to, co zostało zawarte w sposób ważny. Nauka Kościoła była, jest i pozostanie niezmienna: małżeństwo - z prawa Bożego - jest nierozerwalne - czytamy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.