Saudyjski książę Mansour bin Muqrin zginął w niedzielę w katastrofie śmigłowca na południu kraju, w pobliżu granicy z Jemenem - poinformowały saudyjskie media, powołując się na źródła rządowe.
Książę był zastępcą gubernatora prowincji Asir. Oprócz niego na pokładzie śmigłowca znajdowało się siedem osób, w tym urzędnicy państwowi. Wszyscy zginęli.
Na razie nie wiadomo, dlaczego śmigłowiec się rozbił. Do katastrofy maszyny doszło w górskim rejonie, który często ostrzeliwany jest z terytorium Jemenu, z terenów kontrolowanych przez rebeliantów Huti.
W sobotę saudyjskie siły powietrzne przechwyciły i zniszczyły pocisk rakietowy wystrzelony przez Huti w kierunku Międzynarodowego Lotniska Króla Chalida w Rijadzie.
Od marca 2015 r. sunnicka koalicja arabska pod wodzą Arabii Saudyjskiej zwalcza wspieranych przez Iran rebeliantów Huti, zmierzających do obalenia prezydenta Jemenu Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego. Huti kontrolują Sanę oraz rozległe terytoria na północy i zachodzie kraju. Saudyjczycy chcą, by władzę w Jemenie całkowicie przejął prawowity prezydent Hadi.
Sunnicka Arabia Saudyjska i szyicki Iran od lat rywalizują o wpływy na Bliskim Wschodzie.
O początku konfliktu w Jemenie zginęło już 10 tys. a prawie 3 mln ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swych domostw.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.