Na dwa dni przed mikołajkami w Domu Ronalda McDonalda niezwykłą ucztę przygotowali Sycylijczyk i polscy pasjonaci kuchni hiszpańskiej, libańskiej, indyjskiej i śląskiej oraz małopolskiej.
- Na kilka chwil przed mikołajkami i przed świętami Bożego Narodzenia chcieliśmy zorganizować spotkanie, które zjednoczy wszystkich: mieszkańców (czyli rodziców chorych dzieci leczących się w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu), pracowników, wolontariuszy i przyjaciół tego miejsca - tłumaczy Dorota Skowerska, manager domu.
I rzeczywiście, jedność była wielka, zaczynając od tego wszystkiego, co działo się w kuchni przed ucztą, a kończąc na wspólnym, radosnym biesiadowaniu. - Dzisiaj wyjątkowo nie było tu gości, ale wszyscy byli gospodarzami - cieszy się D. Skowerska.
Rodzice chorych maluchów z definicji podróżować nie mogą, choć czasem marzą, by oderwać się od smutnej rzeczywistości i przenieść się w inny świat. To właśnie dlatego jakiś czas temu załoga domu postanowiła, że trzeba wymyślić coś, co da im namiastkę podróży i sprawi, że wiele krajów będzie wręcz na wyciągnięcie ręki. A skoro tym, co pomaga przełamywać wszelkie bariery jest wspólne gotowanie, decyzja była prosta: w Domu Ronalda McDonalda muszą odbywać się kulinarne spotkania z kulturą różnych stron świata.
Do tej pory było tak, że gotował jeden gość specjalny i jego ekipa. 4 grudnia wszyscy dotychczasowi kucharze stanęli w kuchni ramię w ramię i przygotowali dania, które zimny i śnieżny Kraków zamieniły w słoneczną Hiszpanię, Sycylię, Liban i Indie. Nie zabrakło też kuchni małopolskiej i - z racji Barbórki - śląskiej.
Za tę ostatnią odpowiedzialny był m.in. Łukasz, rodem z Gliwic. Na co dzień nie zajmuje się, co prawda, gotowaniem (poza domem), tylko programowaniem, ale żurek, który ugotował razem z koleżanką Anitą, zdobył uznanie biesiadników. Co ważne, Łukasz od ponad roku, wraz z żoną, jest również mieszkańcem domu. Jego syn, 6-letni Oliwier, toczy bowiem ciężką walkę z neuroblastomą.
- Razem z żoną jesteśmy w rozjazdach między domem, szpitalem w Zabrzu a Uniwersyteckim Szpitalem Dziecięcym w Prokocimiu, który koordynuje leczenie neuroblastomy u wszystkich dzieci - opowiada i chwali rodzinną atmosferę panującą w domu. - Tak jest każdego dnia, a spotkania takie, jak dziś, są czymś, co tworzy tu wyjątkowy klimat - zapewnia.
Na pozostałych stanowiskach na uczestników uczty czekały także przysmaki bliskowschodnie (hummus, sałatka z bakłażana i granatów czy curry) i śródziemnomorskie (gazpacho, krem z avocado, tortilla, arancini) i słodkości z różnych stron świata.
- Piękne jest też to, że nasi kucharze wspierają nas cały czas, a nie tylko podczas wizyt. Pochodzący z Sycylii Antonio Strano, właściciel krakowskiej restauracji Coca Typical Sicilian Food, pierwszy raz był u nas w maju i od tego czasu regularnie przyjeżdża, by opowiadać mieszkańcom domu o swoim kraju i częstować ich sycylijskimi smakołykami. Dziś też je przygotował, a w jego imieniu częstowała wszystkich jego córka Claudia - wyjaśnia D. Skowerska.
Innym dobrodziejem domu jest z kolei grupa restauratorów z różnych stron Śląska, którzy w swoich lokalach zachęcają gości do datków na rzecz domu i sami mocno go wspierają.
Kolejne kulinarne spotkanie pracownicy domu planują za karnawał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na prezent dla pary młodej goście chcą przeznaczyć najczęściej między 401 a 750 zł.
To opinia często powtarzana przed mającymi się dziś odbyć rozmowami pokojowymi.
„Przedwczesne” jest obecnie rozważanie ewentualnej podróży papieża Leona XIV na Ukrainę
Ponad 200 operacji prenatalnych rozszczepu kręgosłupa wykonano w bytomskiej klinice.