Tam, gdzie krzywda jest zbyt wielka, by mogła ją wyrównać sprawiedliwość, może zadziałać tylko miłosierdzie. Tylko ono ma potencjał naprawczy.
Grudzień. W ubiegłym tygodniu miały miejsce dwie rocznice bolesnych wydarzeń naszej historii najnowszej: 13 i 16 grudnia to dni - niestety - pamiętne. A przecież takich wydarzeń w historii było znacznie więcej. Wielu z nich nie rozliczono. Sprawcy nie ponieśli kary. Nie osądzono ich i już nie da się tego zrobić: nie żyją. Poczucie sprawiedliwości wyrównawczej, tak istotne dla wielu osób, krzyczy wielkim głosem...
Naturalne poczucie sprawiedliwości jest rzeczą dobrą. Ale trzeba na nie bardzo uważać, bo wiąże się z poważnymi zagrożeniami. To zagrożenia przede wszystkim dla tych, którzy za swoim poczuciem sprawiedliwości podążają.
Najpoważniejszym zagrożeniem jest pomylenie sprawiedliwości z zemstą. Trzeba nieustannie pamiętać, że są krzywdy, których naprawić się nie da. Teoretycznie można wyrównać, metodą proponowaną przez Hammurabiego: oko za oko, ząb za ząb, życie za życie. Ale jak wyrównać podwójną śmierć, jeśli sprawca ma tylko jedno życie? Co jeśli już nie żyje? Sprowadzam do absurdu? Może. Chcę pokazać: sprawiedliwość wyrównawcza nie zawsze jest możliwa. Trzeba się z tym pogodzić.
Trzeba też pamiętać, że gniew nie jest dobrym sędzią. Czasem chętnie byśmy zawiesili zasady sprawiedliwości, bo okazują się bezduszne. Nie spełniają naszych oczekiwań: winny nie ponosi kary. Tam, gdzie ból i poczucie krzywdy pojawia się pokusa zawieszenia zasad. Sprawiedliwość musi być po naszej stronie! Problem w tym, że jeśli spróbujemy przeciągnąć sprawiedliwość na którąkolwiek stronę, to stanie się ona stronniczością. Sprawiedliwość będzie tylko udawała.
To jak pchnięcie kuli śnieżnej po stoku góry. Będzie toczyła się w dół i rosła. Za nią potoczy się druga, trzecia, w końcu niszcząca lawina. Świadectwo historii jest w tej kwestii nieubłagane. Jednak większość popychających - niestety - najpierw udaje że nie wie, że taki będzie efekt ich działań, a później udaje że go nie widzi. Tak długo, aż lawina porwie ich samych lub ich bliskich.
Chrześcijaństwo podpowiada drogą odwrotną: dobrem zwycięża się zło. Przebaczenie nie oznacza odstąpienia od sprawiedliwej kary. Nie oznacza uznania czegoś za niebyłe. Wręcz przeciwnie: przebaczenie jest uznaniem czyjejś winy. Jest wydaniem wyroku "winny". Wiedzą o tym doskonale ci, którzy usłyszeli rzucone z góry "przebaczam ci!" (pomijając, że to zwykle nadużycie, znaczy tyle co "jesteś winny").
Tam, gdzie krzywda jest zbyt wielka, by mogła ją wyrównać sprawiedliwość, może zadziałać tylko miłosierdzie. Nazywające zło po imieniu, ale odstępujące od wyrównania. Myślące o karze jako narzędziu przede wszystkim wychowawczym. Nietracące z oczu człowieka, który uczynił zło, choćby bardzo wielkie. Nie przestał przez to być człowiekiem. Nie przestał być naszym bratem. Miłosierdzie, które pamięta podstawowy akt miłosierdzia Boga wobec siebie, i które chce się nim dzielić.
Paradoksalnie, tylko miłosierdzie ma potencjał naprawczy. Tylko ono potrafi wyprowadzić ze zła dobro.
Pytanie, na czym nam zależy? Na tym, by wyrównać krzywdę, czy na tym, by naprawić zło?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.