Brakiem porozumienia zakończyło się spotkanie ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła z rezydentami. Zdaniem ministra, rezydenci nie chcieli rozmawiać o innych propozycjach niż pieniądze; w opinii lekarzy, przedstawiciele rządu przyszli na spotkanie nieprzygotowani.
W piątek w siedzibie Rzecznika Praw Pacjenta zakończyły się rozmowy ministra zdrowia z rezydentami. W spotkaniu uczestniczył też szef gabinetu politycznego prezesa rady ministrów Marek Suski.
Protestujący domagają się m.in. zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w 2021 r. oraz wzrostu wynagrodzeń pracowników medycznych. Od listopada prowadzą akcję wypowiadania klauzuli opt-out, czyli dobrowolnej zgody lekarza na pracę powyżej 48 godz. tygodniowo.
Po spotkaniu minister powiedział, że ma przygotowane propozycje, które mogłyby zadowolić rezydentów i pacjentów. "O tym wszystkim nie mogliśmy porozmawiać, ponieważ państwo rezydenci powiedzieli, że ponieważ na temat pieniędzy się nie dogadaliśmy, to nie ma o czym rozmawiać, i postanowili, że po prostu wyjdą" - relacjonował Radziwiłł.
Jednocześnie wyraził nadzieję, że dalsza rozmowa jest nadal możliwa. "Wstępnie umówiliśmy się, że po analizie wymiany stanowisk, która miała miejsce, prawdopodobnie za parę dni znowu się spotkamy" - powiedział. Zaznaczył, że "do tego, żeby się dogadać w tych sprawach ważnych dla pacjentów, potrzebna jest dobra wola z obu stron". "Dzisiaj ze strony państwa rezydentów nie było jej widać" - ocenił minister.
Zaznaczył, że jednym z przygotowanych elementów porozumienia była zapowiedź, aby wzrost wysokości środków finansowych przeznaczanych na finansowanie ochrony zdrowia nastąpił szybciej niż przewidywała to listopadowa ustawa gwarantująca stopniowy wzrost finansowania do 6 proc. PKB w roku 2025.
Minister powiedział także, że chciał rozmawiać z rezydentami m.in. na temat nowych propozycji rozwiązania problemu kolejek, informatyzacji służby zdrowia i poprawy jakości opieki zdrowotnej. Szef resortu mówił również o "całym pakiecie ofert dotyczących sytuacji rezydentów" m.in. możliwość wybierania przed rezydenturą trzech specjalności wskazanych w całym kraju z centralnym rozdziałem miejsc rezydenckich czy możliwość przyznania rezydentom dodatkowego urlopu szkoleniowego.
"Z wielkim żalem muszę powiedzieć, że jesteśmy bardzo rozczarowani tym spotkaniem. Jesteśmy zmęczeni i to rozczarowanie najbardziej wydatkuje nasze emocje tym, że minister zdrowia i minister Suski przyszli kompletnie nieprzygotowani na to spotkanie, bez żadnej propozycji" - powiedział Biliński.
Jak podał, przez pierwszą godzinę spotkania tematem rozmowy było to, co rząd zrobił do tej pory dla ochrony zdrowia. "Kiedy doszliśmy w końcu do porozumienia, że musimy omówić ten punkt, gdyż z tego punktu wynikają wszystkie kolejne, usłyszeliśmy propozycję ministra zdrowia i rządu. I ta propozycja, muszę powiedzieć, była najbardziej żałosna w całym tym spotkaniu. Tzn. pan minister, niejako mając przyzwolenie pana premiera (Mateusza) Morawieckiego powiedział, że rząd dołoży wszelkich starań, aby przyśpieszyć wzrost nakładów na ochronę zdrowia, jeżeli warunki gospodarcze na to pozwolą" - powiedział Biliński. Ocenił, że to przejaw braku szacunku do nich, ponieważ "nie została spełniona podstawowa zasada punktu negocjacyjnego, czyli nie ma konkretyzacji tego punktu".
Biliński powiedział, że podczas spotkania została przyjęta "daleko idąca i kompromisowa" propozycja: osiągnięcie 6 proc. PKB w 2023 r. To oznacza zmniejszenie progu z 6,8 proc. i wydłużenie czasu z 2021 r.
"Ministerstwo Zdrowia na pytanie, jak ustosunkowuje się do tej propozycji, okazało się, że tak naprawdę nie ma prerogatyw, ani pan minister Suski, ani pan minister Radziwiłł, do podejmowania wiążących decyzji budżetowych. To znaczy, że zaproszono nas na spotkanie kolejny raz, na którym nie było osób, które mogłyby podejmować wiążące decyzje. Uważamy to za posunięcie daleko nie fair" - podkreślił Biliński.
Dodał, że minister Suski został zapytany na spotkaniu o to, co musiałoby się stać, aby osiągnąć 6 proc. PKB w 2023 r. "Ta odpowiedź była niesamowita. Pan minister odpowiedział +musiałby się stać cud+. Odczuliśmy kompletny brak znajomości ekonomii, ekonomiki zdrowia. Jeżeli minister konstytucyjny mówi, że musiałby się stać cud i że państwa polskiego dzisiaj na to nie stać, nie ma pieniędzy, budżet nie jest z gumy i się nie rozciągnie, oznacza to jedno: rząd nie traktuje priorytetowo ochrony zdrowia" - podkreślił Biliński.
Biliński powiedział także, że propozycja spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim jest nadal aktualna. Podkreślił, że jeśli premier po raz kolejny wyznaczy ministra Radziwiłła i odniesie się do propozycji rezydentów, ci spotkają się z ministrem "z szacunku do urzędu pana premiera".
Wiceprzewodniczący porozumienia rezydentów podkreślił także, że podczas spotkania nie było rozmowy o pieniądzach. "Pokazaliśmy także tutaj, że podwyżki nie są najważniejsze i nie damy sobie wmówić - i opinii publicznej - że lekarze przychodzą po pieniądze dla siebie. Punktem pierwszym jest wzrost nakładów na ochronę zdrowia i bez przejścia tego punktu nie mamy o czym dalej rozmawiać. Bo to pokazuje, że rząd nie zrobi nic nowego, co już wiemy, bez dodatkowych środków" - powiedział Biliński.
Na początku tygodnia MZ podało, że klauzulę opt-out wypowiedziało ponad 3,5 tys. lekarzy z 88 tys. medyków pracujących w szpitalach. W czwartek wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko poinformowała, że liczba wypowiedzeń spadła z dnia na dzień z 3572 do 3422. Porozumienie Rezydentów OZZL szacuje, że takich wypowiedzeń jest ok. 5 tys.
W ostatnich dniach minister Radziwiłł wielokrotnie zapewniał, że sytuacja w ochronie zdrowia jest pod kontrolą i nie wydarzyło się nic zagrażającego życiu pacjentów.
Resort zdrowia zapewnia, że postulaty protestujących są realizowane. MZ wskazuje, że niedawno weszła w życie ustawa, na mocy której nakłady na opiekę zdrowotną mają stopniowo rosnąć do 6 proc. PKB w 2025 roku. Zwraca też uwagę, że od stycznia wynagrodzenia zasadnicze młodych lekarzy po raz kolejny wzrosły i obecnie wynoszą one od 3,6 tys. zł do 4,7 tys. zł. Kolejne podwyżki są planowane na 1 stycznia 2019, 2020 i 2021 roku.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.