Polska wygrała z Bułgarią 2:0 (1:0) w towarzyskim meczu piłkarskim w Warszawie.
Bramki: Jakub Błaszczykowski (42), Robert Lewandowski (62). Sędziował: Sascha Kever (Szwajcaria). Widzów: 6000.
Polska: Tomasz Kuszczak, Marcin Kowalczyk, Michał Żewłakow, Kamil Glik, Dariusz Dudka, Sławomir Peszko (59-Tomasz Jodłowiec), Rafał Murawski (85-Maciej Sadlok), Radosław Majewski (46-Maciej Rybus), Jakub Błaszczykowski (78-Patryk Małecki), Robert Lewandowski (74-Dawid Nowak), Ludovic Obraniak (46-Maciej Iwański)
Bułgaria: Dymitar Iwankow, Weselin Minew (87-Kostadin Stojanow), Stanisław Angełow, Błagoj Georgijew (69-Martin Kamburow), Czawdar Jankow (77-Iwan Stojanow), Stilian Petrow, Iwelin Popow (46-Welizar Dimitrow), Iwan Iwanow (77-Jordan Miliew), Żiwko Milanow, Georgi Sarmow, Dymitar Berbatow (46-Waleri Bożinow).
W towarzyskim spotkaniu polscy piłkarze pokonali na stadionie przy Konwiktorskiej w Warszawie Bułgarię 2:0, podtrzymując świetną passę w meczach z tym rywalem. Ostatni raz przegrali w... 1972 roku.
Przed meczem w stolicy spadł śnieg, ale na podgrzewanej murawie szybko stopniał. Wbrew licznym obawom boisko przy Konwiktorskiej nadawało się do gry, było nawet w lepszym stanie niż trzy dni wcześniej podczas ligowej potyczki Polonii z Lechem.
W środowym spotkaniu polscy piłkarze biało-czerwoni byli tylko z nazwy. Podopieczni Franciszka Smudy zagrali w nowych strojach dostarczonych przez technicznego sponsora reprezentacji. Na boisko wybiegli w granatowych koszulkach z czerwono-białymi rękawami.
"Biało-czerwoni" - krzyczeli kibice, dając do zrozumienia, że najbliższe są im jednak tradycyjne barwy. W drugiej połowie wywiesili również transparent nawiązujący treścią do narodowych kolorów i symboli.
Aż do 42. minuty na boisku nie działo się wiele ciekawego, głównie za sprawą Polaków. Lepsze wrażenie sprawiali Bułgarzy, którzy częściej przedostawali się na pole karne rywali. W 21. minucie niepewnie przy dośrodkowaniu zachował się bramkarz Tomasz Kuszczak, ale skaczący razem z nim do piłki Dymitar Berbatow nie skorzystał z prezentu. Niedługo potem zza pola karnego próbował strzelać Weselin Minew, jednak nie trafił w bramkę.
Podopieczni Smudy marzli do 30. minuty. Dopiero wówczas sygnał do ataku dał Dariusz Dudka, ale strzelił głową bardzo niecelnie. Piłkarz Auxerre, który w środę wystąpił na lewej stronie defensywy, poprawił się w 40. minucie. Tym razem znakomicie kopnął z woleja, ale bramkarz rywali Dymitar Iwankow odbił piłkę.
Z każdą chwilą ataki Polaków były coraz groźniejsze. Wymierne efekty przyszły w 42. minucie. Robert Lewandowski wygrał walkę o piłkę, podał do Jakuba Błaszczykowskiego, który płaskim strzałem w tzw. długi róg nie dał szans Iwankowowi. W ostatniej minucie pierwszej połowy mogło być 2:0, ale Rafał Murawski trafił w słupek, a Sławomir Peszko w bramkarza.
Bułgarom nie pomogła obecność w składzie słynnego, ale osamotnionego w ataku Berbatowa. Zresztą napastnik Manchesteru United nie wyszedł już na drugą połowę - zmienił go Waleri Bożinow z Parmy.
Kolejna wielka gwiazda również nie pomagała Bułgarom - to Polacy byli skuteczniejsi. W 62. minucie Błaszczykowski odwdzięczył się Lewandowskiemu za zagranie z pierwszej połowy i podał do napastnika Lecha, który huknął efektownie z kilkunastu metrów pod poprzeczkę. Trybuny zawyły z radości, zwłaszcza, że gol był rzadkiej urody.
Lewandowski od początku sezonu imponuje formą. Trzy dni wcześniej na tym samym boisku strzelił dwa gole w ligowym meczu z Polonią Warszawa.
Bułgarów stać było jedynie na strzał Bożinowa w 72. minucie, po którym Kuszczak odbił piłkę na rzut rożny.
Podopieczni Smudy odnieśli trzecie kolejne zwycięstwo w tym roku (wcześniej 3:1 nad Tajlandią i 6:1 nad Singapurem), ale po raz pierwszy zagrali niemal w optymalnym składzie.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.