Kamil Stoch, który w poniedziałkowych kwalifikacjach na Lysgardsbakken w norweskim Lillehammer zdeklasował rywali lądując na 139,5 m, we wtorek będzie głównym kandydatem do zwycięstwa w kolejnym konkursie cyklu Raw Air w skokach narciarskich.
Trzykrotny złoty medalista olimpijski po niedzielnej "przygodzie" w Oslo, gdzie trafił na najgorsze warunki wietrzne i prowadząc po pierwszej serii ostatecznie uplasował się na szóstej pozycji, na olimpijskiej skoczni w Lillehammer zaprezentował formę godną mistrza. Drugi w kwalifikacjach Dawid Kubacki wylądował o osiem metrów bliżej, a trzeci Norweg Robert Johansson - o 8,5 m.
Tym razem lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i cyklu miał warunki wietrzne zbliżone do rywali, dlatego żadnej niespodzianki nie było. Stoch skoczył zdecydowanie najdalej i powiększył swoją przewagę nad drugim w Raw Air Johanssonem do 23,5 pkt.
Po poniedziałkowych kwalifikacjach w Raw Air prowadzi Stoch - 835,1 pkt. Drugi jest Johansson - 811,6, a trzeci jego rodak Johann Andre Forfang - 787,5. Na 7. pozycji plasuje się Kubacki - 762,1 (73 pkt straty do lidera).
W pierwszej edycji cyklu Raw Air 14 marca 2017 roku Lillehammer nie było skoczkom przyjazne. Z powodu zbyt silnego wiatru, który już na kilka dni przed zawodami zapowiadała prognoza, organizatorzy zdecydowali się odwołać zaplanowaną na godz. 16 serię próbną, a później o pół godziny przełożyć zawody.
Jednak w godzinach wieczornych wiatr nie osłabł, pomimo tego konkurs został rozpoczęty, ale po skokach 26 zawodników ze względów bezpieczeństwa został przerwany i później definitywnie odwołany.
Tegoroczna prognoza jest korzystniejsza niż rok temu. Choć w ciągu dnia przewiduje podmuchy nawet do 4-5 m/s., to jednak ich siła ma znacznie osłabnąć przed godz. 17, gdy planowane jest rozpoczęcie pierwszej serii.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.