Do 39 wzrosła we wtorek liczba ofiar śmiertelnych poniedziałkowych zamachów w moskiewskim metrze. W szpitalach znajdują się 73 osoby - pisze agencja RIA Nowosti.
Wtorek jest w Moskwie dniem żałoby, w związku z czym w stolicy Rosji odwołano wszystkie imprezy rozrywkowe, a flagi na budynkach państwowych opuszczono do połowy masztu.
Moskwianie wciąż przynoszą kwiaty na dwie stacje metra, gdzie w poniedziałek doszło do zamachów przypisywanych północnokaukaskim rebeliantom.
Pasażerowie metra nie kryją zdenerwowania. "Kiedy rano jadąc metrem usłyszałam sygnał czyjegoś zegarka elektronicznego, pomyślałam: +Acha, to już+. Bardzo się przestraszyłam" - powiedziała agencji Reutera studentka wydziału biznesu Katia Wankowa.
Ustalono już, że zamachy bombowe przeprowadziły terrorystki-samobójczynie. Według Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), bomby zdetonowały dwie kobiety pochodzące z Północnego Kaukazu. Eksplozje nastąpiły na dwóch stacjach w centrum Moskwy: Łubianka i Park Kultury.
To kolejny cenny artefakt, który zniknął w Egipcie w ostatnim czasie.
Jest on postrzegany jako strategiczne blokowanie Chin w rejonie Pacyfiku.
To już nie te czasy, gdy wojna toczyła się tylko na terytorium Ukrainy.
"Nie wjechaliśmy na terytorium Izraela, ale zostaliśmy siłą zabrani z wód międzynarodowych".
Dokładna liczba uwięzionych przez zawieje turystów nie jest znana.