Decyzje dotyczące odstrzału zwierząt nie są wydawane z automatu. Zezwolenie jest wydawane po analizie, czy jest taka potrzeba - powiedział w czwartek minister środowiska Henryk Kowalczyk. Jak podkreślił, zezwolenia wydawane są w drastycznych przypadkach.
Podczas spotkania ministra środowiska z wyborcami w Mławie, które odbyło się w minioną niedzielę Kowalczyk, radny powiatu mławskiego i leśnik Jacek Szlachta, jak podaje portal NaszaMlawa.pl, podziękował ministrowi za "odważną decyzję o zdjęciu okresu ochronnego polowań na dziki, co umożliwi obniżenie tej populacji". Zapytał przy tym, co z innymi zwierzętami "uciążliwymi dla obywateli: bobrami, łosiami". Zaznaczył, że poważny problem zaczyna pojawiać się m.in. również z wilkami.
Jak podaje portal, według ministra Kowalczyka "problem jest bardzo trudny". "Żyjemy w czasach nadmiernej wrażliwości w ochronie zwierząt, tak bardzo delikatnie powiem". Przy okazji przypomniał, że jego poprzednik - Jan Szyszko, kiedy wydał zgodę na odstrzał łosi "musiał niemal na drugi dzień ją odwoływać". "My prowadzimy taką zasadę - RDOS-ie (Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska) mają sugestię wręcz, żeby bardzo chętnie wyrażać zgody na odstrzały zwierząt chronionych gatunkowo, czyli łosie, żubry, bobry, żubry też tam szkody robią. Co do wilków, to te potrzeby nie są tak mocno zgłaszane, ale myślę, że też zajdzie za chwilę taka potrzeba" - mówił. Jak dodał, "ochrony gatunkowej nie mamy zamiaru zdejmować, ponieważ będzie konflikt z Europą, lepiej robić to małymi krokami, a skutecznie, czyli wyrażając zgodę na każdy wniosek dotyczący redukcji tych chronionych gatunków zwierząt".
Henryk Kowalczyk został zapytany w czwartek przez dziennikarzy w Sejmie o komentarz do swoich słów, które były szeroko komentowane w mediach. "Mówiąc, że przykładamy dużą uwagę do ochrony zwierząt czasami zapominamy o ochronie człowieka i to jest główny motyw mojej wypowiedzi" - odpowiedział.
"Wskazałem też, jaka jest ewentualna droga w przypadku drastycznych zjawisk np. jeśli mówimy o wilkach, to jest wniosek o wyrażenie zgody na odstrzał. Również bobry, które robią olbrzymie szkody i też taka możliwość istnieje. To jest ta droga prawna, która jest praktykowana i to miałem na myśli" - mówił.
Kowalczyk zaprzeczył, że decyzję dot. odstrzału są wydawane "z automatu". "Są zezwolenie wydawane po analizie, czy jest taka potrzeba" - powiedział. Dopytywany, czy troszczy się o zwierzęta odpowiedział, że "zdecydowanie tak". "To świadczy o tym, że rośnie mocno populacja. Przez ostatnie ponad dwa lata np. populacja wilków wzrosła dwukrotnie, żubrów jest też w tej chwili ponad dwukrotnie więcej niż kilka lat temu, bobrów jest wielokrotnie więcej niż kilka lat temu" - mówił. Dodał, że te zwierzęta są pod należytą ochroną, ale - jak dodał - "prawo dopuszcza taką możliwość, aby wystąpić z indywidualnym wnioskiem o redukcje".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.