Spadek popularności prezydenta Francji Emmanuela Macrona jest wynikiem rozczarowania Francuzów polityką i osobowością szefa państwa - twierdzą media i eksperci nad Sekwaną.
Macron jako kandydat na prezydenta i zaraz po objęciu urzędu obiecywał całkowite odejście od "starego świata" politykierstwa i podziałów na lewicę i prawicę, a także jednoczesne sprzyjanie przedsiębiorczości i ochronę pracowników.
Latem "afera Benalli" - prezydenckiego ochroniarza, który jak się okazało, miał nadzwyczajne wpływy - oraz wypowiedzi Macrona uznane niemal jednogłośnie za aroganckie i pogardliwe wobec "szarego człowieka" spowodowały gwałtowny spadek popularności szefa państwa i "przebudzenie" niesłyszalnej dotąd opozycji.
Zrezygnowało dwoje najbardziej lubianych ministrów (ekologii i sportu), a następnie po dymisji ministra spraw wewnętrznych przez dwa tygodnie - co jest rekordem - "stanowisko I policjanta Republiki" sprawował prowizorycznie premier Edouard Philippe. Oczekiwano na poważne zmiany w rządzie, które okazały się - zdaniem obserwatorów - "przesunięciami technicznymi". Nie poprawiło to sytuacji prezydenta w oczach obywateli.
Według najnowszego sondażu dla BFMTV zaufanie do rządu wyraża jedynie 40 proc. ankietowanych, a wśród wyborców opozycji odsetek niezadowolonych wzrasta do 70 proc. Większość odpowiadających zgadzała się z nazwaniem Macrona "prezydentem bogaczy".
Komentatorzy zwracają uwagę, że w polityce zagranicznej "młody prezydent", którego pasowano na przywódcę UE, nie tylko nie odnosi sukcesów, ale powoduje dodatkowe podziały.
W czwartek ulicami francuskich miast maszerowali emeryci protestujący przeciw obniżeniu świadczeń spowodowanych reformą fiskalną. 380 sportowców, wśród nich mistrzowie olimpijscy, ogłosiło list otwarty do prezydenta - w perspektywie letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku protestują przeciw drastycznym cięciom w budżecie i redukcjom etatów w ministerstwie sportu i podległych mu placówkach.
Według deputowanego partii Republikanie (LR) Philippe'a Gosselina prezydent Macron jest "zagubiony", nie jest w stanie spełnić "zasadniczych oczekiwań ludzi ani zapewnić bezpieczeństwa". Natomiast deputowany skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (FI) Eric Coquerel uznał, że prezydentowi "nic nie wychodzi, a on sam buja w obłokach".
Po zakończeniu spotkania przywódców strefy euro, które z inicjatywy Macrona odbyło się po szczycie UE w czwartek w Brukseli, francuski prezydent przyznał, że promowana przezeń reforma państw unii walutowej "nie posuwa się wystarczająco szybko".
Komentator BFMTV Thierry Arnaud określił to jako kolejny dowód "osamotnienia prezydenta Francji w Europie". Jedynym poważniejszym sojusznikiem Paryża jest - jak mówił - Madryt, ale "Hiszpania nigdy nie liczyła się jako poważy głos w Unii". Macron liczył na poparcie kanclerz Niemiec, ale "osłabiona politycznie (Angela) Merkel ma teraz inne sprawy na głowie" - tłumaczył komentator.
Ze szczególną krytyką spotykają się zapowiedzi kampanii przed majowymi wyborami europejskimi, w której prezydent Francji zamierza stanąć na czele "obozu postępowego" przeciw "populizmom i nacjonalizmom".
Politolog i eurodeputowany Aymeric Chauprade ostrzegał na łamach miesięcznika "Causeur", że taka postawa, "podnosząc skrajną prawicę do rangi uprzywilejowanego przeciwnika, który przeciwstawia się dominującej elicie UE, może stać się europejską pułapką". Grozi ona również, jak pisze Chauprade, "przekształceniem debaty europejskiej w binarną opozycję, w której nie ma miejsca na poszukiwanie konsensusu będącego znakiem firmowym konstrukcji europejskiej".
Z kolei w piątek dziennik "Le Figaro" oskarża wręcz prezydenta o to, że "maltretuje Francję, którą miał chronić". A to dlatego, że "prowadzenie wojny z populizmem to wojowanie z pokojowym ludem".
Przypominając słowa Macrona z czasów walki o prezydenturę, że "nie ma kultury francuskiej, jest tylko kultura Francji", komentator prawicowego dziennika twierdzi, że "głowa państwa widzi swój kraj jako staroć, która wymaga zmiany". Prezydentowi Francji publicysta przeciwstawia węgierskiego premiera: "Obrzydzenie, jakie wywołuje w nim Viktor Orban, ujawnia jego nienawiść do obrony terytorium zagrożonego masową imigracją i do ochrony chrześcijańskich korzeni narodów".
W tekście przytoczono potem zdanie byłego eurodeputowanego Philippe'a de Villiers - polityka, którego "Macron najpierw oczarował, a potem rozczarował": "Dążymy do orbanizacji ducha, to znaczy powracamy do tak prostych rzeczy jak to, że granica jest granicą, państwo jest państwem, suwerenność suwerennością, a naród narodem - i nie można bez niego decydować".
Ochrona budynku oddała w kierunku napastników strzały ostrzegawcze.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.
19 listopada wieczorem, biskupi rozpoczną swoje doroczne rekolekcje.
Konferencja odbywała się w dniach od 13 do 15 listopada w Watykanie.
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.