Gdyby Bronisław Komorowski zaskarżył nowelizację IPN do Trybunału Konstytucyjnego, sprawa IPN zniknęłaby z porządku dziennego w kampanii wyborczej, a tak będzie w niej odżywać, bo "PiS nie odpuści" - uważa członek kolegium IPN prof. Andrzej Paczkowski.
Dlatego w rozmowie z PAP Paczkowski określił jako "niezbyt zręczne" podpisanie w czwartek przez Komorowskiego tej nowelizacji.
Ocenił on, że z chwilą wejścia nowelizacji w życie, konkurs na prezesa IPN rozpisany przez Kolegium zostanie zamknięty, choć - jego zdaniem - mogą pojawić się próby dowodzenia przez prawników, że może on być dalej prowadzony. Zdaniem Paczkowskiego, wybór prezesa według procedur z nowelizacji zabierze co najmniej pół roku.
Paczkowski jest jedynym członkiem Kolegium, wybranym z rekomendacji PO. Na 11 członków Kolegium, ciała doradczo-kontrolnego prezesa IPN, 10 wybrała koalicja PiS-LPR-Samoobrona lub prezydent Lech Kaczyński. Paczkowski przypomniał, że - zgodnie z nowelizacją - Kolegium działa do chwili powołania Rady IPN (która ma je zastąpić). "Chyba, żeby pojawiła się nowa 'nowelizacja do nowelizacji'" - dodał.
Jako instytucja publiczna IPN realizuje wolę ustawodawcy - tak rzecznik IPN Andrzej Arseniuk skomentował podpisanie nowelizacji.
W TVP2 w czwartek szefowa Kolegium IPN Barbara Fedyszak-Radziejowska powiedziała, że niezależność prezesa IPN na mocy nowej ustawy "stanie się fikcją".
"Mając świadomość, że pełnomocnictwa p.o. prezesa IPN są nie w pełni pozwalające mu kierować Instytutem i że nowa ustawa pozwoli wybrać prezesa nie wcześniej niż za pół roku, rozpisaliśmy konkurs; wszczęliśmy procedurę, która w krótkim czasie pozwala powołać prezesa z pełnym umocowaniem" - mówiła. Dodała, iż Komorowski "wybrał inną drogę" i podczas środowego spotkania z Kolegium "był zaniepokojony konkursem" i sformułował sugestię, iż konkurs powinien być odwołany.
Jeszcze w środę po spotkaniu z Komorowskim Fedyszak-Radziejowska mówiła, że procedura wyboru prezesa według nowelizacji trwałaby co najmniej pół roku, a według dotychczasowej ustawy - dwa miesiące. Powtórzyła, że krytycznie ocenia tę nowelizację, bo upolitycznia ona prezesa IPN, uzależniając go od zwykłej większości sejmowej, i od Rady IPN. Podkreślała też, że byli agenci SB, którzy będą mieli teraz dostęp do swych akt w IPN, będą mogli sprawdzać, czy coś się zachowało na ich temat, a jeśli nie - to będą mogli ubiegać się o funkcje publiczne, pisząc w swych oświadczeniach lustracyjnych, że nie byli agentami.
W sprawie nie chciał wypowiadać się wiceszef kolegium Sławomir Radoń, szef Archiwów Państwowych.
W ubiegły wtorek Kolegium IPN ogłosiło konkurs na nowego prezesa Instytutu po śmierci Janusza Kurtyki w katastrofie pod Smoleńskiem. Nowelizacja - która wejdzie w życie w dwa tygodnie od jej opublikowania - odbiera Kolegium prawo do rozpisania takiego konkursu, choć przewiduje trwanie tego gremium do chwili powołania nowej Rady IPN.
Nowelizacja stanowi, że prezesa powoływać ma zwykłą większością głosów Sejm na wniosek Rady IPN (według dzisiejszej ustawy prezesa powołuje Sejm większością 3/5 głosów na wniosek Kolegium IPN). By rozpisać konkurs na prezesa, Rada musiałaby najpierw powstać, a procedura jej wyboru jest skomplikowana i może zająć dużo czasu. Kandydatów do Rady wskazywałoby Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN. Spośród tych kandydatów członków Rady wybierałby Sejm (pięciu z 10 kandydatów) i Senat (dwóch z czterech). Prezydent RP wybierałby dwóch członków spośród zgłoszonych mu przez krajowe rady sądownictwa i prokuratury. Głównym problemem jest to, że według nowelizacji pierwsze posiedzenie Rady ma zwołać prezes IPN. Tymczasowo IPN kieruje wiceprezes Franciszek Gryciuk.
Zgodnie z nowelą, Rada IPN ma ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN; opiniować powoływanie i odwoływanie szefów pionów IPN. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów.
Nowelizacja zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki (co jest prawem od 1999 r.). IPN ma dawać obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba, że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych. Agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich dokumentów tajnych służb PRL na swój temat. Wykreślono zapis o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji".
Osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN (a nie była oficerem lub agentem służb PRL), może zastrzec, że nie będą udostępniane informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia, życiu seksualnym i stanie majątkowym. Zapisano, że IPN udostępnia w siedem dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymaga kwerend. Do końca 2012 r. IPN ma opublikować inwentarz archiwalny.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.