Ukraińska opozycja nie wyklucza masowych protestów w trakcie zaplanowanej na początek przyszłego tygodnia wizyty prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Kijowie - oświadczył opozycyjny deputowany i były szef dyplomacji Borys Tarasiuk.
"Ta wizyta oznacza kolejne ustępstwa ukraińskich władz (na rzecz Rosji)" - podkreślił w programie telewizyjnym, nadanym w czwartek późnym wieczorem.
"Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji, ale nie wykluczam, że może dojść do znacznych protestów, ponieważ przygotowywane są do podpisu dokumenty, które mogą na długie lata zagrozić interesom bezpieczeństwa oraz naszej gospodarczej niepodległości" - powiedział Tarasiuk.
Opozycja uważa, że władze ukrywają przed ukraińskim społeczeństwem treść umów, które mają być zawarte podczas wizyty Miedwiediewa.
W środę wicepremier Andrij Klujew informował w parlamencie, że prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz nie będzie podpisywał dokumentów o współpracy w dziedzinie energetycznej, a jedynie umowy dotyczące m.in. demarkacji granicy i współpracy w turystyce i kulturze.
"On (Klujew) nas okłamuje, bo nie powiedział o dokumentach o charakterze strategicznym, które mogą mieć wpływ na los naszego państwa i jego pozycję na arenie międzynarodowej na wiele lat" - ostrzegł Tarasiuk.
Opozycja obawia się, że nowy, prorosyjski prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz może podpisać z Miedwiediewem m.in. umowę o fuzji Gazpromu z ukraińską państwową spółką paliwową Naftohaz. Przeciwnicy Janukowycza nie wykluczają też, że może zostać powołane wspólne przedsiębiorstwo na bazie ukraińskich elektrowni atomowych, które będzie korzystało z ukraińskich pokładów uranu.
Wcześniej Janukowycz zgodził się, by rosyjska Flota Czarnomorska, która miała opuścić Ukrainę w 2017 roku, pozostała w swych bazach na Krymie co najmniej do 2042 roku.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.