Do pierwszych starć z siłami bezpieczeństwa doszło w sobotę wczesnym popołudniem w Paryżu w trakcie manifestacji ruchu "żółtych kamizelek". To ósma z rzędu sobota protestu przeciwko rosnącym kosztom utrzymania we Francji.
Nie razie nie ma informacji o ewentualnych rannych czy zatrzymanych.
Nad brzegiem Sekwany, w pobliżu merostwa manifestanci zaczęli rzucać butelkami i kamieniami w funkcjonariuszy, którzy odpowiedzieli gazem łzawiącym - relacjonuje AFP. Wcześniej demonstracja przebiegała bez incydentów. Zamieszki na jakiś czas wstrzymały marsz, który - jak planowano - miał dotrzeć przed budynek Zgromadzenia Narodowego, niższej izby parlamentu.
"Żółte kamizelki" to demonstrujący od połowy listopada ruch osób sprzeciwiających się rosnącym kosztom utrzymania. Oprócz rezygnacji z planowanej na 1 stycznia 2019 roku podwyżki podatków od paliwa, z której rząd już się wycofał, protestujący domagają się podniesienia płac, emerytur czy zasiłków dla bezrobotnych, zgłaszają też żądania polityczne, w tym dymisji prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Od początku fali demonstracji w wyniku wypadków w pobliżu organizowanych przez "żółte kamizelki" blokad dróg zginęło 10 osób, a około 1500 odniosło rany, w tym 50 poważne.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.