Gliwiczanie protestowali przeciwko brakowi finansowania przez NFZ pracowni kardiologii inwazyjnej w szpitalu miejskim.
"Serce mam jedno, chcę je leczyć w Gliwicach", "Płacę składki ZUS i podatki, żądam leczenia w moim mieście", "Panie ministrze Szumowski, nie chcemy umierać" - między innymi z takimi hasłami protestowali na gliwickim rynku mieszkańcy Gliwic i powiatu gliwickiego.
Chodzi im o Szpital Miejski nr 4, gdzie w 2017 roku uruchomiono Pracownię Kardiologii Inwazyjnej. Mimo braku kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, w tej placówce - jako jedynej w mieście i powiecie - leczy się ostre zawały serca. Mówi inicjator sobotniego protestu, Łukasz Fedorczyk:
Obecnej sytuacji nie rozumie ordynator gliwickiej kardiologii, dr Tadeusz Zębik:
- W zawale czas odgrywa decydującą rolę. Zamknięta tętnica w sercu powoduje postępującą martwicę. Późna pomoc oznacza kalectwo. Każda minuta to nieodwracalne zmiany, których nie da się naprawić. Tak długo, jak trwa zamkniecie, tak duże jest uszkodzenie mięśnia sercowego. Późno udrożniona tętnica nigdy już nie będzie funkcjonować - mówi dr Zębik.
Gliwiccy samorządowcy argumentują, że po modernizacji szpitala z połowy 2017 roku kosztującej 5,5 miliona złotych, oddział wykonał ponad 1800 zabiegów. W ocenie Marka Jarzębowskiego, rzecznika prezydenta Gliwic, obecna sytuacja jest oszukiwaniem gliwickich podatników:
Kilka dni przed protestem o interwencję w sprawie kontraktu na gliwickiej kardiologii do ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego zaapelował prezydent miasta, Zygmunt Frankiewicz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.