Zaostrza się sytuacja na Haiti. Uzbrojone gangi sieją terror i śmierć, utrudniając jednocześnie i czyniąc niebezpieczną pracę wolontariuszy. Prawie 10 lat od trzęsienia ziemi, które nawiedziło tę karaibską wyspę kraj znajduje się na skraju upadku.
Od listopada ubiegłego roku bandyci zamordowali ponad 100 osób. Tylko w tym roku zabito 15 policjantów. Wciąż nie milkną echa po maskarze, jaka miała miejsce 24 kwietnia, gdzie zginęło 9 osób, w tym matka z jeszcze nienarodzonym dzieckiem, a kilkanaście osób zostało rannych. Niespotykaną rzeczą jest także, iż bojówki szantażują przedstawicielstwa ONZ i ambasady żądając pieniędzy za tzw. ochronę.
Lokalna prasa twierdzi, że watażkowie i ich bandy działają przy wsparciu niektórych członków rządu i oficerów policji. Faktem jest natomiast, że rząd i odpowiedzialne za bezpieczeństwo organy państwowe wykazują się całkowitą pasywnością oraz niezdolnością do zaprowadzenia porządku. Mówi o tym metropolita Port-au-Prince. Abp Max Leroy Mésidor stwierdził, że przemoc jakiej jesteśmy świadkami nie jest spontaniczna, ale dobrze zorganizowana.
Kryzys humanitarny pogłębia się. Ludzie często nie mają co jeść. Szaleją choroby, wzrosła liczba sierot, a dzieci mają utrudniony dostęp do edukacji. Na miejscu są oczywiście organizacje charytatywne zarówno kościelne, jak i świeckie. Jednak posługę w dziełach miłosierdzia w sytuacji, gdzie w całym kraju szaleją uzbrojone gangi, bardzo łatwo przypłacić można życiem.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.