Wojewoda wielkopolski Piotr Florek ogłosił w poniedziałek alarm przeciwpowodziowy dla Poznania i 30 gmin województwa. Decyzja ma związek z przekroczeniem stanów ostrzegawczych i alarmowych w rzekach oraz pogarszającą się sytuacją hydrometeorologiczną.
Alarm obowiązuje na terenie gmin leżących wzdłuż Warty od zbiornika Jeziorsko do Poznania. Na tym terenie bezwzględną koniecznością jest prowadzenie całodobowego monitoringu wałów przeciwpowodziowych i zabezpieczanie ewentualnych przecieków.
Wojewoda podjął decyzję o utrzymaniu zrzutu wody ze zbiornika retencyjnego w Jeziorsku na poziomie 360 m sześć. na sekundę. Jak poinformował, poziom wpływu wody do zbiornika zaczyna się obniżać a stopień napełniania zbiornika osiągnął punkt kulminacyjny.
"Podjąłem taką decyzję mimo pisma z IMiGW, gdzie zostałem poinformowany, że napełnianie rezerwy przeciwpowodziowej tego zbiornika jest niebezpieczne, bo nie wiadomo, jak się zachowa zapora czołowa. Była propozycja zwiększenia zrzutu do 400 m3 na sekundę, ale byłoby niebezpieczeństwo zalania nawet kilku miejscowości" - powiedział.
Jak dodał, jeśli nie będzie znacznych opadów deszczu, jest szansa na to, że zrzut wody nie będzie już zwiększany.
"Oznacza to, że jest możliwość, iż poniżej Jeziorska uda nam się obronić wały. Napełnia się polder Golina, tam trwa ewakuacja kilkudziesięciu osób. Jutro zrobię oblot śmigłowcem i po powrocie zdecyduję, czy będziemy napełnić kolejny polder, Zagórów w powiecie słupeckim" - dodał wojewoda.
Ogłoszony alarm przeciwpowodziowy umożliwi też wyłapywanie i odstrzał niszczących wały bobrów. Jak wyjaśnił wojewoda, obecnie trudna sytuacja dotyczy stanu wałów w okolicy Konina, ale duża liczba przecieków występuje na całym odcinku Warty.
Jak stwierdził Piotr Florek obecnie wszystko wskazuje na to, że wysoka woda nie zaszkodzi Poznaniowi. Fala ma dotrzeć do stolicy Wielkopolski w sobotę.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.