Komorowski o wierze i polityce

Nie zrezygnuję z zasady, żeby nie używać wiary jako sztandaru politycznego – mówi w wywiadzie dla KAI marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

KAI: Wiele środowisk katolickich zarzuca Pańskiej formacji politycznej zbyt słabą obronę polskich interesów i naszej polskiej tożsamości na gruncie Unii Europejskiej.

Nie sprawdziły się czarne scenariusze, jakimi grożono nam w momencie przystępowania do Unii. Straszono, że zaraz po wejściu do Unii mężczyźni w Polsce będą ze sobą się żenić, że stracimy wiarę przodków oraz że zaprzepaścimy wartości naszej kultury. Tymczasem polska kultura ma się o wiele lepiej niż przed wejściem do Unii. Korzystamy ze środków unijnych dla celów związanych stricte z kulturą polską. Wiara przodków też na szczęście nie ucierpiała.

Rzeczywistość jest naprawdę inna niż się obawiano. Np. polska wieś korzysta w poważnym stopniu z dobrodziejstw członkostwa w Unii Europejskiej. Nikt też specjalnie nie wykupuje polskiej ziemi. Czasami bywa wręcz odwrotnie. W Niemczech, niedaleko naszego Szczecina są dwie czy trzy gminy, gdzie większość mieszkańców stanowią Polacy. Kandydują tam w wyborach lokalnych i wystawiają własne listy. Sądzę, że nasza, polska tożsamość jest na tyle silna, że jej nie utracimy. Zresztą nikt tego od nas nie oczekuje. W Unii musimy być sobą i zabiegać o silną pozycję dla naszego kraju. To też będzie sprzyjać umacnianiu naszej narodowej tożsamości.

KAI: Co dla Pana jest najważniejsze w uprawianiu polityki? Jaka filozofia polityki patronuje Pańskim działaniom? Skąd czerpie Pan inspirację?

Jest to filozofia współpracy i otwartości. Jeśli chodzi o fundamenty, to są one mocne i wyraziste. Jednak się z tym nie afiszuję, gdyż nie lubię wywieszania sztandarów katolickich w celach marketingu politycznego. Chrześcijańska inspiracja w polityce, z tytułu posiadania określonego systemu wartości, jest rzeczą bardzo cenną. Prowadzi do pracy na rzecz dobra wspólnego, do otwartości na innych ludzi oraz ich akceptacji. Chrześcijaństwo pojmuję jako zobowiązanie.

W obecnej sytuacji historycznej trzeba zachować równowagę pomiędzy tradycyjnymi wartościami a potrzebami modernizacji. Chodzi tu o połączenie wierności tradycji z marzeniami o nowoczesności. To wcale nie musi być sprzeczne.

KAI: Jest Pan ojcem rodziny wielodzietnej. Czego możemy oczekiwać od Pana – w przypadku zwycięstwa w wyborach prezydenckich – w sferze polityki prorodzinnej. Na razie polskie regulacje w tej dziedzinie są, niestety, najgorsze w całej Unii Europejskiej?

Polska jest w tej dziedzinie w pół drogi, gdyż problemów demograficznych nie mają na ogół społeczeństwa ubogie. Problem małej liczby urodzin pojawia się na pewnym etapie zamożności. Widać też z kolei, że kraje najbogatsze potrafią to rozwiązywać także poprzez świadomą politykę państwa. My jesteśmy, niestety, w pół drogi, bo nie mamy jeszcze wielkich pieniędzy do zainwestowania w odpowiednie rozwiązania na rzecz rodziny.

KAI: Na razie jest tylko ulga podatkowa na każde dziecko...

No, jednak nieco więcej. W każdym razie nie można traktować wielodzietności jako przypadku specjalnego i czysto socjalnego, kiedy pomaga się tym „nieszczęśnikom”. Trzeba wypracować różnorodne rozwiązania na rzecz rodzin jako świadomą inwestycję państwa w rodzinę wychowującą dzieci, a nie tylko rodzącą. Dlatego uważam, że nie było dobrym rozwiązaniem słynne „becikowe”, bo ono jedynie formalnie sprzyjało narodzeniu się dziecka, a nie wspomagało jego przyszłości.

Dziś trzeba to robić inaczej. Jak? Poprzez różne ułatwienia. Trzeba na przykład zapytać, dlaczego kobiety, młode małżeństwa nie chcą mieć dzieci, a jeśli już to bardzo niewielką liczbę. Odpowiedź jest prosta: m.in. ze względu na trudność w godzeniu ról rodzicielskich i zawodowych. Drogą do rozwiązania problemu są zachęty czy ułatwienia w życiu kobiety np. poprzez tworzenie żłobków czy mikro-żłobków, które mogłyby sobie organizować same rodziny przy niewielkim wkładzie państwa.

Obserwuję jak moja córka, która ma rocznego synka, pracuje przy komputerze i telefonie i tylko dwa razy w tygodniu wyjeżdża do pracy poza domem i potrafi to godzić. Uważam, że docelowo najskuteczniejszą metodą polityki wspierania dzietności w rodzinach, które dają szansę na wychowanie przyszłych obywateli jest odpowiedni system podatkowy.

W tej dziedzinie powinna zostać wprowadzona możliwość albo wspólnego opodatkowania się rodziców i dzieci albo progresywna ulga na kolejne dziecko. Chodzi o odciążenie tych, którzy dźwigają ciężar odpowiedzialności za rodzinę i dzieci. Byłoby to najbliższe ideałowi traktowania rodzin jako swoistej inwestycji na rzecz przyszłości społeczeństwa. W tym kierunku zamierzam pracować.

KAI: Co jest dla chrześcijanina granicą kompromisu w polityce?

Jeśli jako chrześcijanie działamy w polityce, to winniśmy zachować autonomię sfery kościelnej i politycznej. Taka jest fundamentalna zasada wynikająca m. in. z konkordatu pomiędzy Polską a Stolicą Apostolską. Czym innym jest współdziałanie w sprawach ważnych dla ludzi i dla państwa, a czym innym próba wywierania na siebie nacisków. Jest to dla mnie ważna konstatacja.

Będąc wierny tej zasadzie wskazałbym na dwie sprawy. Chrześcijanin nie może oczekiwać, że państwo będzie działać respektując tylko jego wrażliwość. Z kolei państwo nie może nie liczyć się z wrażliwością obywateli chrześcijan czy katolików. Musi tę wrażliwość szanować.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
15°C Piątek
dzień
17°C Piątek
wieczór
14°C Sobota
noc
12°C Sobota
rano
wiecej »