Gen. Wojciech Jaruzelski zeznawał we wtorek w procesie b. członka Rady Państwa PRL Emila Kołodzieja, sądzonego za przekroczenie uprawnień przez głosowanie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. za dekretami o stanie wojennym.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie 86-letni Jaruzelski nie skorzystał z możliwości odmowy zeznań jako świadek, do czego miał prawo jako oskarżony w głównym procesie o stan wojenny. Sprawę 92-letniego Kołodzieja wyłączono z procesu autorów stanu wojennego, w którym Jaruzelski jest od września 2008 r. sądzony razem z b. szefem MSW 83-letnim Czesławem Kiszczakiem, b. szefem PZPR 82-letnim Stanisławem Kanią oraz b. członkinią Rady Państwa 79-letnia Eugenią Kemparą.
Kołodziej jest oskarżony przez pion śledczy IPN o uchwalenie dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL, bo podczas sesji Sejmu. Grozi mu do 3 lat więzienia. Podsądny, który nie przyznaje się do winy, wyjaśniał, że głosował za dekretami, bo "obawiał się bratobójczych walk i w konsekwencji interwencji wojsk radzieckich". Tłumaczył, że członkowie Rady mieli świadomość, iż trwała wówczas sesja Sejmu, "ale zrobili to w stanie wyższej konieczności".
"Zarówno ja, jak i Rada Państwa, kierowaliśmy się pojęciem wyższej konieczności i mniejszego zła" - zeznał w sądzie we wtorek Jaruzelski. Przyznał, że doszło do "uchybienia konstytucyjnego" przez uchwalenie dekretów podczas sesji Sejmu. Ówczesny I sekretarz PZPR, premier PRL, szef MON i szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego po raz kolejny przedstawił swą ocenę sytuacji w 1981 r., która - jego zdaniem - uzasadniała konieczność wprowadzenia stanu wojennego.
Sąd odczytał fragmenty obszernych wyjaśnień Jaruzelskiego z głównego procesu o stan wojenny. W 2008 r. przez kilka dni Jaruzelski odpierał zarzuty pionu śledczego IPN. Powtarzał, że stan wojenny "uratował Polskę przed wielowymiarową katastrofą". Przepraszał za ofiary stanu wojennego i przyjmował za niego odpowiedzialność, ale "nie w sensie winy w myśl aktu oskarżenia". Mówił, że zarzut, by miał podżegać członków Rady Państwa do uchwalenia dekretów wbrew konstytucji, jest bezpodstawny, bo działała ona w stanie wyższej konieczności i widziała potrzebę "nadzwyczajnych środków". "Niestosowne jest traktowanie Rady Państwa jako ślepego i lękliwego narzędzia" - mówił. Zwracając uwagę, że dekrety zatwierdził potem Sejm PRL, szef WRON pytał retorycznie, czy może być przestępstwem czyn zaakceptowany przez Sejm.
Sąd odroczył proces Kołodzieja do września, kiedy świadkami mają być Kania i Kiszczak.
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach oskarżył dziewięć osób. Obecnie - po wyłączeniu spraw trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych - w głównym procesie zostało czworo podsądnych. Jaruzelski, Kania i Kiszczak są oskarżeni o kierowanie lub o udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL miał przygotowywać stan wojenny (za kierowanie "związkiem zbrojnym" grozi do 10 lat więzienia; za udział w nim - do 8 lat). Drugi zarzut wobec Jaruzelskiego to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia uprawnień.
Odpierając zarzut kierowania związkiem przestępczym jako "absurdalny", Jaruzelski ironizował, że oznacza on, iż można być zarazem "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". Kania uznaje związek za "twór wirtualny, stworzony przez IPN na polityczne zapotrzebowanie". Oskarżeni twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie "wyższej konieczności", m.in. wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby - replikuje IPN.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.