Reklama

Spotkanie z Livingstone i Stanley'em

Odwiedzamy legendarne miejsce spotkania Livingstone’a i Stanley’a, gdzie padły ponadczasowe słowa „Dr Livingstone, I presume?”.

Reklama

Spotkanie z Livingstone i Stanley'em   Spotkanie z Livingstone i Stanley'em Granicę rwandyjsko – burundyjską przekraczamy 30-go maja. W Burundii jesteśmy dość późno. Mijamy plantację kawy i herbaty. Wbrew pozorom Burundyjczycy nie korzystają z żadnego z tych popularnych w Europie napojów. To paradoks. W kraju, w którym połowę upraw przeznacza się na herbatę lub kawę, nie jest możliwe znalezienie kafejki, gdzie pije się jedno albo drugie.

Do Bujumbury zjeżdżamy długim, efektownym zjazdem. Zjazd z wysokości 2200 metrów na niecałe 800 m n.p.m. to dla nas nagroda za ostatnie dwa tygodnie zmagań ze zmianami wysokości. W stolicy jesteśmy 1-go czerwca.

Spotkanie z Livingstone i Stanley'em   Pani z parasolką Następuje odmiana. Zamiast kolorowych, burundyjskich wsi, soczystej zieleni i bananowców, oczom naszym ukazuje się duże, chaotyczne afrykańskie miasto.  Formalności wizowe zajmą  dużo czasu. Tak bywa.

Nie marnujemy dnia i możliwie dobrze staramy się poznać okolice. Dojeżdżamy na zaniedbaną plażę miejską. Pełno tutaj dzieci ulicy czy może dzieci plaży? Co porabiają tutejsze dzieciaki w środowe przedpołudnie? Zamiast chodzić do szkoły pytają o papierosy, alkohol, opowiadają jak trudne jest ich życie. W Burundi są zdani tylko na siebie. Dochodzi między nimi do regularnych bójek. Zostajemy świadkami jednej z nich.

Spotkanie z Livingstone i Stanley'em   Targowisko w Bujumburze Odwiedzamy wielki market miejski. Tutaj można kupić wszystko. Od tandetnej chińszczyzny przedzieramy się do sektorów z produktami rolnymi. Różne odmiany roślin strączkowych, wszelkie produkty skrobiowe, owoce tropikalne, banany, mandarynki, marakuje i śliwki japońskie. Na targowisku kupujemy świeże awokado, banany, papaje i ananasy. Mamy tez diabelsko ostre papryczki pili-pili. Kawałek dalej dział mięsny. Grupka przyjemniaczków ciacha tępymi maczetami dźwięczniekruszące się kości wołowe. Wokół setki much i wszechobecny swąd. Idąc dalej widzimy dziesiątki samotnych matek, sprzedających owoce i jednocześnie, karmiące swoje dzieci, są również dzieci niepełnosprawne, dzieci z wodogłowiem, dzieci pozbawione nóg i rąk, proszące o pomoc – poprzez uczepienie się nogi mzungu.

Spotkanie z Livingstone i Stanley'em   Stoisko z awokado To uzewnętrznienie współczesnych problemów Afryki. Jak znaleźć na to rozwiązanie? To rozległy temat , o którym można byłoby napisać książkę.

Bujumbura ma również swoje dobre strony. Woda w Tanganice na plaży parę kilometrów od miasta jest fantastyczna. Nie chce się z niej wychodzić.

Mamy wizy burundyjskie, pozostaje czekać na kongijskie – obiecują, że będą na rano.

Śpimy na misji ojców Karmelitów. Polskim akcentem będzie przygotowana przez nas kolacja. Nasza trójka wyrabia pierogi. Wygląda na to, że wszyscy się rozsmakowali.

Kolejnego dnia odwiedzamy legendarne miejsce spotkania Livingstone’a i Stanley’a, gdzie padły ponadczasowe słowa „Dr Livingstone, I presume?”.

W tym miejscu dochodzi do spotkania Kazimierza Nowaka z Livigstone’ m i Stanley’ em. Polak dołącza do panteonu odkrywców kontynentu afrykańskiego.

Kongo Safiri rusza do Kongo!

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
wiecej »

Reklama