Żyjemy w czasach, w których człowiek, mając nieograniczony dostęp do informacji, jest jednocześnie coraz rzadziej zainteresowany prawdą.
Kto widział bądź słyszał homilię abp Marka Jędraszewskiego? Pytanie brzmi nader zaskakująco w momencie, w którym każdy wyraża opinie oraz prezentuje komentarze dotyczące kazania, jakie 1 sierpnia wypowiedział metropolita krakowski. Zadam zatem pytanie nieco inaczej: Kto widział lub słyszał wspomnianą homilię w całości? Czy potrafimy powiedzieć, ile abp Marek poświęcił czasu „tęczowej zarazie”, a ile pamięci bohaterów Powstania Warszawskiego? Czy jednak prawda kogokolwiek interesuje w czasach, w których liczy się szybkość wyrażonej opinii, a nie rzetelność prezentowanych faktów?
Ach ta „zaraza”
W zeszłym roku prowadziłem na pewnej uczelni zajęcia, po których studenci mieli przygotować casus opisujący sytuację naruszenia praw pacjenta. Jedna z słuchaczek zdecydowała się opowiedzieć o „prawach pacjenta LGBT”. Opisała sytuację, w której to – jej zdaniem – naruszono prawa osoby będącej homoseksualistą. W trakcie zaliczenia (dostała 5), wywiązała się między nami sympatyczna rozmowa: widziałem, że ten temat był dla niej ważny z jakiegoś powodu. W pełni zgodziłem się, że w opisanym przykładzie doszło do naruszenia prawa. Jednocześnie dodałem, że mam wątpliwość czy możemy mówić o „prawach pacjenta LGBT”. Kluczowe dla medyka powinno być położenie zdrowotne pacjenta, a nie jego orientacja seksualna.
Kilka tygodni później brałem udział w dyskusji naukowej dotyczącej godnej śmierci. Jeden z jej uczestników wspominał, iż pół roku wcześniej pochował swojego partnera. Dojrzały człowiek z autentycznym wzruszeniem opowiadał o momentach odchodzenia mężczyzny, którego kochał. Dodał także, że kilkakrotnie musiał przypominać personelowi, że jego partner wskazał go jako osobę bliską, uprawnioną do obecności w szpitalu oraz do uzyskiwania informacji. Czemu o tym wspominam? Z jednego prostego powodu. Wbrew obiegowym opiniom, jakie od kilku dni pojawiają się w polskich mediach, kazanie abp. Jędraszewskiego nie dotyczyło podobnych przypadków oraz podobnych osób. Słowo „zaraza” padło w kontekście słów Józefa „Ziutka” Szczepańskiego, który wołał o pomoc „czerwoną zarazę”. Metropolita krakowski ani razu o gejach lub lesbijkach nie wspominał.
Ach te fakty
„Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz...”, warto zatrzymać się na zdaniach, które wywołały emocje. Co zatem powiedział abp Jędraszewski? Czego nie powiedział? Jak wypowiadał zdania? Ile trwała jego mowa i poszczególne jej części? To klasyczne pytania, jakie każdy badacz winien zadać sobie, analizując jakąś treść. A zatem kilka faktów.
Metropolita krakowski mówił w ostatni czwartek swoje kazanie przez blisko 23 minuty. Przez maksymalnie 3 pierwsze odnosił się do treści Księgi Wyjścia i relacji, jaką z Bogiem miał żydowski naród wybrany. Kolejnych 15-16 minut dotyczyło postawy dzielnych bohaterów Warszawy. W tym czasie krakowski pasterz sześciokrotnie odnosił się ze wzruszaniem do piosenek oraz wierszy zapisanych w trakcie 63 dni chwały. Dopiero ostatnie ok. 4-5 minut poświęcone zostało przez niego współczesności. Na kanwie słów dotyczących „czerwonej zarazy” padł zwrot odnoszący się „do tej tęczowej”, wprost, jak zaznaczył, ideologicznie powiązanej z marksizmem. Zwroty te pozbawione były odniesień do jednostki. Skupione były na ideologii, której przedstawiciele, głosząc hasła tolerancji, szacunku oraz miłości, jednocześnie łamią prawa osób wierzących, profanując święte dla nich obrazy. Pojedynczy bohaterowie pojawiają się w tym kazaniu w kilku emocjonalnych wypowiedziach hierarchy. Są to jednak nie geje, ale osoby walczące w Powstaniu Warszawskim.
Skąd ten krzyk?
Słowo „arcybiskup” pada w ostatnich dniach wielokrotnie. Warto odnieść się tutaj do innego człowieka noszącego podobny tytuł. Myślę tutaj o abp Fultonie J. Sheenie, który zgodnie z decyzją papieża Franciszka zostanie niebawem dołączony do grona błogosławionych. Ten elegancki, elokwentny, a zarazem dowcipny kaznodzieja stwierdził niegdyś, że musi być coś nie tak z człowiekiem, który głosząc Ewangelię Chrystusową, jednocześnie nie spotyka się z krytyką. Abp Jędraszewski jeszcze jako łódzki biskup nie stronił od tematów ważnych światopoglądowo. Zagadnienia takie jak: gender, LGBT, aborcja i in vitro wielokrotnie towarzyszyły jego homiliom oraz katedralnym „Dialogom”. Kolejne wystąpienia krakowskiego pasterza wzbudzają coraz większy sprzeciw części opinii publicznej także dziś. Przyczyna tego wydaje się całkiem oczywista. Abp Jędraszewski bowiem wprost i bez ogródek mówi o grzechu. Przywołany już Fulton Sheen zwrócił uwagę, że właśnie to pojęcie wywołuje największy społeczny sprzeciw. Jak zaznaczał: „Grzech to jedyna rzecz, do której współczesna cywilizacja nie zamierza się przyznać. Uważa bowiem, że nie jest zdolna do grzechu, a winę ponosi nie człowiek, który narusza prawo moralne, lecz prawo moralne, które w jej mniemaniu nie nadąża za swoją epoką”. Ta nader trafna diagnoza zostaje przez tego pasterza uciśniona w tym oto zdaniu: „Słowa takie, jak „posłuszeństwo” i „czystość”, które kiedyś uważano za święte, obecnie, w erze doznań cielesnych, uznaje się za przejaw słabości lub ograniczenie wolności”.
Zadziwiające, ale zwroty te padły ponad osiemdziesiąt lat temu. Ich autentyzm jest jednakże dostrzegany właśnie dzisiaj, a mocniejsze wypowiedzi biskupów doskonale pokazują specyfikę oraz intencje działania poszczególnych osób. Okazuje się bowiem, że recenzentami nauki Kościoła są dzisiaj osoby w żadnej mierze nie uczestniczący w jego życiu. Pokazuje to wypowiedź Leszka Millera, który nazwał abp Jędraszewskiego „prymitywnym funkcjonariuszem Kościoła”, a jego nauczanie dalekie od ewangelicznej postawy Papieża Franciszka. Niestety były, postkomunistyczny, polski premier nie zapoznał się z nauczeniem „Piotra naszych czasów”, który np. gender nazwał „kolonizującą ideologią”, w której „odżywa błąd marksizmu”. Równie zaskakujące jest jeszcze inne zjawisko. Gdy bowiem biskup głośniej przypomni nauczanie o grzechu, krytyka w jego stronę pada z ust nie tylko lewicy, ale również braci w wierze, więcej, braci w kapłaństwie. Doskonale oddaje to inicjatywa o. Pawła Gużyńskiego, który, jako były działacz Amnesty International, zdecydował się, by korzystając z doświadczeń tej organizacji, pisać listy nawołujące do zrzeczenia się urzędu przez abp Marka, który jeszcze nie tak dawno był pasterzem diecezji, na terenie której mieszka i pracuje ten znany dominikanin.
Osoby doświadczające takiej, albo innej orientacji seksualnej nie są w żadnej mierze jakąkolwiek „zarazą”. Mają swoją godność, osobową wartość i należny jest im szacunek bez względu na sposób pojmowania oraz praktykowania działań seksualnych w łóżku lub poza nim. Nie wiem, co miał na myśli pasterz kościoła krakowskiego. Kilkakrotnie słuchając jego słów muszę uznać, że nie odnosił się on w nich do podobnych jednostek, ale do ideologii, która promuje pewne zachowania, które w nauce Kościoła katolickiego w sposób wyraźny uznawane są za grzech. Tutaj pojawiają się także osoby, które podejmują określone czyny. Czyny te wielokrotnie dyskwalifikują tęczową ideologię. Walcząc o tolerancję dla własnych przekonań, celowo jej przedstawiciele niszczą obrazy święte dla dość sporej grupy osób w Polsce. Walcząc o szacunek na kolorowych paradach, jednocześnie parodiują na nich święte dla wielu nabożeństwa. Walcząc o miłość, niosą namalowaną waginę „udającą” Najświętszy Sakrament, źródło autentycznej, czystej miłości. Walcząc z przemocą seksualną i krzywdą wobec dzieci, próbują „zdobyć” Jasną Górę, na terenie której modlą się akurat dzieci, których niewinność nie potrzebuje roznegliżowanego obrazu, albo uhahanej, różowej pseudo zakonnicy „ze zgromadzenia nieustannej rozkoszy”.
Rację miał przed laty wybitny krakowski psychiatra i myśliciel, prof. Antoni Kępiński, gdy stwierdził, że człowiek na przełomie tysiącleci doświadczy „bezsensu własnego życia i tego, co się wokół dzieje.” Twierdził on już cztery dekady temu, że współczesny nam człowiek będzie szukać wsparcia w nawet najbardziej irracjonalnej ideologii: „W niej bowiem znaleźć będzie można porządek i poczucie sensu, fałszywe wprawdzie, ale lepsza jakakolwiek integracja i jakikolwiek cel niż żaden”. Kępiński doszedł do wniosku, że w XXI w. wzrośnie zapotrzebowanie na fałszywych proroków, „a ci, jak wiadomo, łatwo prowadzą społeczeństwo do katastrofy.” Z całą pewnością słowa abp Marka Jędraszewskiego dla wielu nie były łatwe: dla części były przypomnieniem strasznych chwil wojny, dla rodziców mogły być bolesnym wyobrażeniem tego, jak niepojętym jest piekło utraty na wojnie dziecka. Dla jeszcze innych mogły być wyrzutem sumienia. Jak mawiał jednak Abp Fulton Sheen: „Zasady moralne NIE zależą od zdania większości. Błąd jest błędem nawet, jeśli wszyscy są w błędzie. Prawda jest prawdą nawet, jeśli NIKT jej nie uznaje.”
…
Autor jest doktorem nauk społecznych, socjologiem prawa, pedagogiem specjalnym i bioetykiem, pracuje jako wykładowca akademicki oraz ekspert instytutu Ordo Iuris, prowadzi blog na stronie gosc.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.