Prezentacja kultury mongolskiej, otwarty plener artystyczny, jarmark sztuki, koncerty i happeningi złożyły się na niedzielną imprezę NikiszArt. Zorganizowano ją w zabytkowej katowickiej dzielnicy Nikiszowiec - w ramach trwającego w Katowicach Festiwalu Art Naif.
Art Naif Festiwal to nowa nazwa organizowanego od trzech lat w Katowicach Festiwalu Sztuki Naiwnej "Nikisz-For". Festiwal promuje tzw. sztukę naiwną czy intuicyjną, której przedstawicielem był m.in. Nikifor Krynicki i od początku zakorzeniony jest w Nikiszowcu, z którym związani byli malarze intuicyjni z tzw. grupy janowskiej, m.in. Teofil Ociepka.
Według organizatorów, Art Naif to jedyny podobny festiwal w tej części Europy - jest "świętem malarstwa i rzeźby w ujęciu intuicyjnym, a zatem bliskim emocjom i podświadomości, bez fałszywej manipulacji widzem - świętem prostoty serca i radości z dnia powszedniego". Pierwsza edycja Art Naif prezentowała kulturę intuicyjną Francji, druga - Afryki.
Poza imprezami w plenerze - takimi jak niedzielny NikiszArt - trwający w tym roku od 25 czerwca do 31 lipca Festiwal obfituje w wystawy, wykłady, prezentacje, degustacje i koncerty. Odbywają się one m.in. w Galerii Szyb Wilson i Browarze Mokrskich w katowickiej dzielnicy Szopienice oraz w kinoteatrze Rialto w centrum miasta.
Ponieważ tegoroczna edycja Art Naif prezentuje kulturę mongolską, zaakcentowano to też w niedzielę, podczas NikiszArtu. Na nikiszowieckim rynku - Placu Wyzwolenia - przed kościołem św. Anny stanęła mongolska jurta. W pobliżu przedstawiciele Grupy Artystów Nieprofesjonalnych "Grota" malowali kilkumetrową rzeźbę mongolskiego zapaśnika.
Oprócz tego przygotowano m.in. otwarty plener, w którym uczestniczyli obecni członkowie grupy janowskiej, ekspozycję i stoiska kilkudziesięciu artystów, a także występy muzyczne - orkiestry górniczej oraz zespołów jazzowych. Miedzy ludźmi wędrowali kuglarze - nawiązujący do tradycji śląskich elwrów, czyli wędrownych komediantów, dowcipnisiów.
Według współorganizatorki Art Naif Moniki Pacy, Nikiszowiec to idealne miejsce na organizację podobnych imprez - w zasadzie jedyna, prócz sąsiednich Szopienic, stara dzielnica Katowic, która ma swoją atmosferę, rynek i przestrzeń. "To magiczne miejsce - i ma szanse stać się kulturalnym centrum Katowic, bo w Katowicach nie mamy naturalnego centrum" - oceniła Paca.
"To jest centrum i trzeba walczyć, żeby ludzie chcieli tu przychodzić - nie raz w roku, obejrzeć architekturę, piękną zresztą - ale żeby chcieli tu być: co tydzień, w każdy weekend, w piątek czy po niedzielnym obiedzie, tak jak dzisiaj. Pomimo tej brzydkiej pogody, proszę zobaczyć, jak wiele tu ludzi" - dodała Paca.
Nikiszowiec to zamieszkane do dziś osiedle, złożone z dziewięciu budynków różnej wielkości, zamkniętych pierścieniowo, z elewacjami pokrytymi charakterystyczną czerwoną cegłą. Wewnątrz każdego z nich znajduje się dziedziniec. Wybudowała je w latach 1908-1919 spółka górnicza Georg von Giesche's Erben jako osiedle robotnicze przy kopalni Giesche. Projektantami byli twórcy sąsiedniego, pomyślanego jako miasto-ogród Giszowca, Emil i Georg Zillmanowie.
Nikiszowiec stał się znany również dzięki sztuce. Swoje filmy, jak "Sól ziemi czarnej" oraz "Perła w koronie", kręcił tu Kazimierz Kutz. Historię dzielnicy oraz dzieje mieszkających tam rodzin opisała w książce "Czarny ogród" znana reportażystka Małgorzata Szejnert.
Od ub. roku w Nikiszowcu działa Centrum Informacji Turystycznej. Osiedle znalazło się na Śląskim Szlaku Zabytków Techniki, który należy do najważniejszych atrakcji turystycznych regionu.
Jak powiedział PAP w niedzielę prezydent Katowic Piotr Uszok, choć tegoroczny sezon wydarzeń w Nikiszowcu przebiega pod znakiem prowadzonych tam remontów - obejmujących m.in. sieć kanalizacyjną, gazową i wymianę nawierzchni - zakończą się one najpóźniej w październiku. W podobnym czasie zakończona zostanie też adaptacja tamtejszej dawnej pralni z maglem - prowadzona na potrzeby Muzeum Historii Katowic
"Jeszcze w tym roku to miejsce radykalnie zmieni się i kolejne spotkania na nikiszowieckim rynku będą przebiegać w zupełnie innym otoczeniu" - wskazał Uszok, dziękując przy tym regionalnym społecznikom, którzy "powodują, że to miejsce zaczyna żyć". "Co z tego, że remontujemy mury, chodniki, latarnie, jak życia nie będzie. Chodzi o to, by życie tu pulsowało, a to zaczyna się tu robić za sprawą dobrych ludzi" - dodał Uszok.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.