Kolejarze, pracownicy metra, kierowcy autobusów, kontrolerzy lotów, policjanci, śmieciarze, nauczyciele, rolnicy – wszyscy 5 grudnia będą we Francji protestować. Krajowi grozi paraliż a jego prezydentowi, polityczny upadek.
Francja ma bardzo długą tradycję strajków. Co jakiś czas protestują różne grupy zawodowe, najczęściej pracujące w sektorze publicznym, jak kolejarze czy kontrolerzy lotów. Jednak to, co czeka Francuzów już 5 grudnia, może przewyższyć ich dotychczasowe doświadczenia. W tym dniu ma nie kursować aż 90 proc. pociągów, większość autobusów miejskich i linii metra, i przynajmniej 30 proc. samolotów na liniach krajowych. Jeśli jednak ktoś przesiądzie się wtedy na samochód, to może spotkać się blokadami dróg lub po prostu z nieczynnymi stacjami benzynowymi. W tym dniu i tak jednak niewiele dałoby się załatwić. Do strajku przystępują też szkoły, sądy i szpitale, a większość sklepów w obawie przed zamieszkami, będzie zamknięta.
Kulminacja sprzeciwu
Protesty zaplanowane na 5 grudnia dotyczą przede wszystkim propozycji zmiany systemu emerytalnego. We Francji kilkadziesiąt grup zawodowych ma własne programy emerytalne. Rząd Édouarda Philippe'a chce te wszystkie programy połączyć w jeden, ogólnonarodowy system emerytalny. Ma to pozwolić zaoszczędzić miliardy euro. Zmiana ta jest częścią szerszego programu reform, opartych na redukcji wydatków publicznych, liberalizacji prawa pracy i ograniczaniu przywilejów różnych grup zawodowych.
Mimo, że protestujących łączy sprzeciw wobec reformy emerytalnej, to jednak wiele branż ma własne postulaty. Np. francuscy rolnicy sprzeciwiają się polityce klimatycznej rządu, która obciąża ich kosztami walki ze zmianami klimatycznymi. Wiele grup chce też zaprotestować przeciwko redukcji zatrudnienia w swoich branżach. Do protestu szykują się też „żółte kamizelki”, których ruch zaczął się o proponowanych przez rząd podwyżek cen paliwa. Ogólnonarodowy strajk 5 grudnia będzie więc kulminacją protestów wielu grup przeciwko polityce rządu.
Słabnący prezydent, rosnąca w siłę Le Pen
Kiedy Emmanuel Macron dochodził do władzy, obiecał poprawę sytuacji ekonomicznej kraju. Jednak mimo szeregu reform, efekty jego działań są ograniczone. Wzrost gospodarczy nadal bliski jest poziomowi 1 procenta. Bezrobocie nadal oscyluje wokół 10 proc. Wśród ludzi młodych nadal jest ono dwa razy większe. Dług publiczny nadal wynosi prawie 100 proc. PKB. Prawie co piąty Francuz jest zagrożony ubóstwem.
Taki stan rzeczy odbija się na popularności prezydenta Emmanuela Macrona. Popiera go obecnie zaledwie co trzeci Francuz. W 2019 r. jego partia, En Marche, zdobyła w wyborach europejskich w maju 2019 r. zaledwie 22 proc. głosów i przegrała z Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen. Liderka francuskiej narodowej prawicy depcze też po piętach Macronowi w sondażach prezydenckich. Na Le Pen chce głosować w pierwszej turze już prawie 30 proc. wyborców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.