Władze Burkiny Faso twierdzą, że to islamscy ekstremiści stoją za zamachem, w którym zginęło w ostatni weekend w tym kraju ponad 30 osób - podała we wtorek agencja AP. Kilka dni wcześniej w podobnym ataku śmierć poniosło 36 ludzi.
Informacje o atakach były zablokowane, ponieważ dżihadyści uszkodzili lokalną sieć telefoniczną.
Burkińska telewizja państwowa podała w poniedziałek wieczorem, że liczba ofiar śmiertelnych ostatniego ataku, który miał miejsce na zatłoczonym targu, może sięgać nawet 50.
Według ONZ ataki ekstremistów w Burkinie Faso nasiliły się drastycznie, a liczba ich ofiar wzrosła z około 80 w 2016 roku do ponad 1800 w 2019 roku. Burkińskiej armii nie udaje się powstrzymać przemocy pomimo szkoleń i pomocy materialnej ze strony wojsk francuskich i amerykańskich w ostatnich latach.
Organizacja pozarządowa Norweska Rada Uchodźców (NRC) ostrzegła we wtorek, że do kwietnia 2020 roku w kraju może znajdować się aż 900 tys. przesiedlonych osób, w porównaniu z obecnymi 560 tys. Ludzie masowo opuszczają swoje miejsca zamieszkania z powodu głodu i przemocy.
Położona w zachodniej części Afryki Burkina Faso przez długi czas była wolna od islamskiego ekstremizmu i walk wewnętrznych. Zmieniło się to jednak po infiltracji dżihadystów z sąsiedniego Mali i krwawych zamachach w 2016 i 2017 roku w stolicy kraju Wagadugu, których dokonano w miejscach popularnych wśród zagranicznych turystów.
Półpustynne tereny środkowego i północnego Mali stanowią matecznik ugrupowań zbrojnych powiązanych z Al-Kaidą i Państwem Islamskim (IS). Dokonują one stamtąd ataków na żołnierzy oraz cywilów w sąsiednim Nigrze i Burkinie Faso, jak też w innych miejscach.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.