Trzej b. oficerowie SB zostali oskarżeni przez pion śledczy IPN w sprawie próby podania przez agenta SB w 1981 r. działaczce NSZZ "Solidarność" Annie Walentynowicz środka farmakologicznego - co mogło ją narazić nawet na śmierć. Grozi im do 5 lat więzienia.
W poniedziałek pion śledczy IPN w Warszawie skierował do Sądu Okręgowego w Radomiu akt oskarżenia wobec Tadeusza G., Marka K. i Wiesława S. - poinformował prok. Bartosz Tymosiewicz z warszawskiego IPN.
Oskarżono ich o to, że w październiku 1981 r., jako oficerowie SB, działając w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnienie przestępstw, przekroczyli swe uprawnienia, narażając inną osobę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Wbrew ówczesnym przepisom - zakazującym m.in. zlecania tajnemu współpracownikowi zadań stanowiących przestępstwo - uczestniczyli oni w opracowaniu i wdrożeniu tzw. kombinacji operacyjnej, by za pośrednictwem tajnego współpracownika o kryptonimie "Karol" podać Walentynowicz środek farmakologiczny o nazwie furosemidum.
IPN podkreśla, że mogło to narazić ją na niebezpieczeństwo uszczerbku na zdrowiu albo utraty życia, gdyż podanie już 160-200 mg furosemidum mogło spowodować objawy zatrucia, spadku ciśnienia krwi prowadzącego do zapaści oraz zaburzenie rytmu serca i osłabienie mięśni, zaś podanie większej dawki - nawet śmierć. Według IPN, SB chodziło "co najmniej" o uniemożliwienie odbywania jej spotkań z załogami zakładów pracy. Spodziewanego celu SB nie osiągnęło, bo Walentynowicz, wcześniej niż zakładano, wyjechała z Radomia.
Tadeusz G. był w 1981 r. inspektorem wydziału III Departamentu IIIA MSW w stopniu podporucznika, Marek K. - starszym inspektorem tego wydziału w stopniu kapitana, a Wiesław S. - kierownikiem specjalnej grupy operacyjnej w wydziale IIIA Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Radomiu w stopniu porucznika.
Według IPN, sprzeniewierzyli się oni "ustawowemu obowiązkowi troski o życie i zdrowie obywateli ciążącemu na funkcjonariuszach MO, co stanowiło zbrodnię komunistyczną w formie stosowania represji wobec jednostki oraz zbrodnię przeciwko ludzkości w postaci poważnego prześladowania osoby z powodu przynależności do określonej grupy politycznej". IPN podkreśla, że za wiedzą i aprobatą kierownictwa MSW, przygotowywano i realizowano nękające działania przestępcze wobec osób zaangażowanych w działalność antykomunistyczną.
Podejrzani nie przyznali się do zarzucanych im przestępstw. Zastosowano wobec nich poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju. Zarzuty postawiono im - w ramach śledztwa w sprawie funkcjonowania w latach 1956-1989 związku przestępczego w MSW - jeszcze w 2009 r.
Anna Walentynowicz (z d. Lubczyk) urodziła się w 1928 r. w Równem na Wołyniu. Podczas wojny zginęli jej rodzice. W 1950 r. zatrudniła się w Stoczni Gdańskiej jako spawacz; zapisała się do ZMP, ale szybko rzuciła legitymację i zaczęła angażować się w obronę słabszych. W 1970 r. brała udział w protestach na Wybrzeżu. W 1978 r. zaangażowała się w działalność Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. 7 sierpnia 1980 r. została bezprawnie zwolniona ze Stoczni Gdańskiej. Przyczyniło się to do rozpoczęcia strajku w stoczni 14 sierpnia 1980 r., który doprowadził do powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność". Walentynowicz została członkinią Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego i członkiem Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ. Internowana w stanie wojennym; potem kilka razy aresztowana. W 1981 r. inwigilowało ją ponad 100 funkcjonariuszy i tajnych współpracowników SB.
Po 1989 r. Walentynowicz należała do najbardziej konsekwentnych krytyków Okrągłego Stołu i Lecha Wałęsy. Ze związku odeszła jeszcze w latach 80., krytykując ówczesne kierownictwo związku skupione wokół Wałęsy. Istotą sporu stały się podejrzenia wobec Wałęsy o współpracę z SB.
Anna Walentynowicz zginęła w katastrofie prezydenckiego samolotu 10 kwietnia pod Smoleńskiem.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.