Świat po tej epidemii będzie inny. Byle był mądrzejszy.
Jaki będzie świat po tej epidemii? Nie będę bawił się we wróżkę. Różnie potoczyć się mogą sprawy. W świecie makroekonomii, polityki, praw człowieka – mocno przecież z powodu epidemii ograniczanych. Także w sferze religii, wiary. Nie wiem, czy wróci szacunek do każdego życia – życia poczętych i życia tych, których czas pobytu na tym padole łez już się kończy. Ale pewne sprawy na pewno powinniśmy przemyśleć. A potem nie dać sobie wmówić, że musi być inaczej. Ta epidemia pokazuje po prostu, jakie powinniśmy mieć priorytety. Moje typy?
Zauważamy oczywiście wszyscy, jak ważna jest służba zdrowia. Wielu zaczyna też pewnie dostrzegać, jak ważna byłaby taka jej organizacja, by w przyszłości do minimum ograniczyć ryzyko zakażeń w placówkach medycznych. Bo dziś w Polsce całkiem sporo „koronowirusopozytywnych” zaraziło się w szpitalach. Przypomnę: sporo też w przeszłości mieliśmy "zakażeń szpitalnych" "bakteriami szpitalnymi" itd itp... Ale to temat na ewentualną dyskusję po opanowaniu pandemii...
Epidemia pokazuje też, jak ważną, wręcz strategiczną rolę w naszym społeczeństwie pełni handel. Przyznaję, jestem pełen podziwu dla wszystkich wiernie trwających na swoich stanowiskach przy kasach po to, żebyśmy mieli co jeść, czym się umyć i czym zdezynfekować. To naprawdę niezbędna dla funkcjonowania społeczeństwa praca. Mocno lekceważona. A przecież, by miały co sprzedawać (bo to zazwyczaj kobiety) potrzebna jest jeszcze praca wielu innych, od producentów poczynając....
Tych ważnych, potrzebnych zawodów wymieniłbym tu znacznie więcej. Ot, choćby kierowcy komunikacji miejskiej. Dla rodzin zapewne nauczyciele, zajmujący się dobrych parę godzin ich pociechami. Mnie na przykład doskwiera brak... fryzjera. Brakuje mi też obiadów z baru, w którym od lat się z żoną stołujemy. No i oczywiście źle mi bez możliwości uczestnictwa we Mszy, choć dla wielu innych może to już nie mieć znaczenia.
A czego nam nie brakuje? Mnie na przykład różnych urzędniczych wymagań. Nie żebym deprecjonował wartość pracy urzędników, ale... Drobny przykład. Badania okresowe święta rzecz, prawda? Wszyscy wiemy, jakie konsekwencje grożą, gdy ich nie ma. Ale jest epidemia. I okazuje się, że można jednym podpisem przedłużyć ich ważność wszystkim o parę miesięcy. Zgroza: świat się od tego nie zawalił, a i pracownicy prawdopodobnie nie zaczną w miejscach pracy masowo ulegać wypadkom albo umierać z powodu ich braku. Tyle są warte.
Nota bene... Część wprowadzanych dziś ograniczeń też pokazuje, że wiele problemów to problemy urzędniczych głów. To, że urzędnik może objąć wzrokiem cmentarz czy park i twierdzi, że jest na nim masa ludzi - czyli na przykład 70 - albo leśniczy co dwie minuty w lesie kogoś spotyka, to nie znaczy, że oni się tam gromadzą i zarażają. Jeśli na cmentarzu stoją w odległości 25 metrów od siebie, jeśli spacerują w parku czy lesie w odległości 200 metrów od siebie, zagrożenia praktycznie nie ma. A jest potężny zysk w postaci odporności, którą ruinuje wielotygodniowe przebywanie w domu bez tak potrzebnego dla zdrowia bez ruchu. Niestety, przy takim podejściu do sprawy epidemii respiratorów naprawdę może zabraknąć.
Wracając do tematu... A czy komuś doskwiera dziś brak prawników? Sądy były chyba pierwszymi, które w związku z epidemia mocno ograniczyły swoją działalność, odkładając terminy rozpraw jak się da. Szukam na niebie i na ziemi oznak wskazujących, że niebawem z tego powodu nastąpi jakaś katastrofa, ale nie widzę.
Nie widzę też, by jakieś wielkie znaczenie miała dla nas praca armii prawników, na co dzień dzielących włos na czworo i przelewających z pustego w próżne, bo przepis taki, przepis owaki. Może przydają się pracodawcom ratującym swój interes. Mnie niespecjalnie. Dla mnie są ludźmi, którzy życie, pracę, twórczość próbują redukować do procedur. I tak myślę... W związku z epidemią naruszono moje konstytucyjne prawa. Ba, naruszono nawet moje prawa zapisane w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. I co? Wiadomo, wyższa konieczność, rozsądek nakazuje itd itp. Nikt nie próbuje podważać, nikt nie szuka kruczków. Spór prawny, jeśli już, dotyczy kwestii organizacji wyborów. Mnie przed zakazem wejścia do parku nikt nie broni. Bo wiadomo, zdrowy rozsądek (momentami mocno jednak niezdrowy, pewnie zarażony mizofobią). Jakże bym chciał, by kiedy epidemia się skończy, ten zdrowy rozsądek w interpretacji różnych przepisów jednak z nami pozostał....
Niestety wiem, że tak się nie stanie. Że o tym można tylko śnić. Że kiedy epidemia się skończy, pierwsze skrzypce znów grać będą ci, którzy w czasie epidemii pierwsi zniknęli z placu boju troski o dobro społeczeństwa, prawdziwe problemy zostawiając do rozwiązania innym. Ale to piękny sen, prawda?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.