III Niedziela Wielkanocna, epidemii w Polsce dzień 54. Powoli luzowane są związane z epidemią rygory, powoli wraca stare...
Wraca stare, ale niekonieczni dobre. Pojawia się mnóstwo głosicieli różnych spiskowych teorii. Wirus nie mógł przecież postać bez ludzkiej ingerencji, prawda? A nawet jeśli, to wykorzystują go dla swoich celów różne mroczne siły i tylko mądrość Oświeconych, którzy rozszyfrowali te spiski, może uchronić świat przed katastrofą.
Także nasza polityka wraca do normy: w kwestii wyborów jedni drugim zarzucają łamanie prawa. I najdziwniejsze, że i jedni i drudzy w tym wypadku mają rację. Sytuację mamy wyjątkową, więc czy zrobimy krok do przodu, czy zrobimy krok do tyłu albo w ogóle żadnego kroku nie zrobimy, będzie źle. Bo epidemia sprawiła, że trzymanie się litery prawa stało się niewykonalne. Czego się nie zrobi, jakiś przepis się złamie. Trzeba by jakiegoś mądrego konsensusu ponad podziałami, ale wiadomo...
Na podwórku medialnym też dziwacznie: jedni drugich oskarżają o manipulacje i półprawdy. I to tym głośniej, im bardziej sami mają coś na sumieniu. Ot, lisy oburzają się, że pod ich opieką tylko niektóre kurniki, a o to samo pretensje mają kuny. Ale przecież w pilnowaniu kurnika chodzi o to nie kto to robi, ale żeby kury ocalały, prawda?
Pojawiają się też głosy o upolitycznieniu Kościoła. Że Kościół za bardzo trzyma z władzą. Mam wrażenie, że tak mówią głównie ci, których drażni, że biskupi starają się wobec nowej odsłony awantury zachować dystans. A zgodnie z zasadą „kto nie jest z nami jest przeciwko nam”... Myślę, że stanowczo zbyt wielkiej liczbie katolików polityczne przepychanki przysłoniły Ewangelię. I przestało się liczyć czego oczekuje od nas Chrystus, ale kogo powinniśmy (bezmyślnie) popierać. Zdrowy rozsądek, oświecone światłem Ewangelii sumienia, poszły w kąt....
W tym lekkim szaleństwie pojawiają się też oczywiście światełka nadziei. Dla mnie jednym z takich była możliwość uczestniczenia w niedzielnej Mszy większej liczby osób, niż do tej pory. Proboszcz wyznaczył mi dziś ważne zadanie: przed jedną z Mszy miałem liczyć wchodzących, żeby nie było nas za dużo. Patrzyłem na wchodzących i....
Wielu przyszło dużo wcześniej. Koniecznie chcieli się zmieścić. Ktoś szczęśliwy zaczął tłumaczyć, że on pierwszy raz odkąd wprowadzono obostrzenia... Ile w tym było tęsknoty za Eucharystią! Za przyjęciem Jezusa pod postacią Chleba! Ostatecznie w kościele zajętych było tylko koło połowy miejsc, które w tych warunkach zająć było można. Ale czuło się ten głód niedzielnej Eucharystii, to szczęście, że już można... I widać było to zakłopotanie, gdy trzeba było Jezusa przyjąć na rękę, ale przecież – wiadomo – to nie z lekceważenia, ale miłości dla Jezusa. To było prawdziwe święto, choć przeżywane bez zewnętrznej pompy, a tylko w ludzkich sercach...
Wielu zastanawia się, czy po tej epidemii do kościołów wrócą ci, którzy chodzili wcześniej; czy niektórzy nie przyzwyczają się do tego, że można nie przychodzić... Nie wiem. Może ludzi będzie mniej, a może będzie więcej. Ale tym bym się nie martwił. Jeśli ktoś przez lata chodzenia w niedzielę do Kościoła nie zrozumiał jakim skarbem jest Eucharystia, to nie ma sensu by chodził tylko po to, żeby wypełnić jakiś rytuał. W roku duszpasterskim, w którym koncentrujemy się na tajemnicy Eucharystii mocna, ale przecież w jakiś sposób dana nam przez Boga lekcja...
Tak. O to chodzi. Kochaj Boga. Ze względu na Niego, kochaj też bliźniego. Wszystko inne niewarte kruszenia kopii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.