A tu poszła guma! I jeszcze raz, i jeszcze... Nic dwa razy się nie zdarza? A jednak!
Kolejny dzień powitał nas tradycyjnym powiewem w twarz. Dzień 4 – przed nami jedynie 80 kilometrów. Zachowaliśmy tradycyjne ustawienie Eliza z Dominikiem parli na wiatr przodem, Ewa w środku, a Sławek zamykał naszą kolumnę. Tradycyjne okazało się też to, co spotkaliśmy po drodze, po lewej sawanna, po prawej sawanna, a wszystko to odgrodzone od drogi wysokim drutem kolczastym. Żadnego drzewka, żadnego cienia, żadnej możliwości schowania się przed słońcem (które to postanowiło dość mocno pogrzać z okazji pierwszych dni wiosny). Od kilku kilometrów, towarzyszą nam dźwięki młotów, ciężarówek, oraz kurz unoszący się przy drodze. Spokojnie. To tylko ekipy robotników kończących właśnie drogi na mundial. Po 30 km jazdy udało się trafić do przydrożnego baru (jedynego na cały dzisiejszy dystans). Szybki obiad (zupka chińska), wpis do tutejszej księgi pamiątkowej, no i w drogę. Jeszcze tylko 50 km Szybka zmiana ustawienia, dziewczyny środkiem, a panowie dookoła. No, nie było łatwo. Słońce paliło, wiatr wiał w najlepsze, a my na przekór temu postanowiliśmy dotrzeć do Wolmaransstad. No i po raz kolejny uratował nas nasz dobry duch – Basia Kukulska, a konkretniej śpiewnik, który dostałyśmy od niej w Joburgu. No rewelacja! Jechałyśmy i wyśpiewałyśmy wszystkie piosenki strona po stronie. A wkoło górki i pagórki, wiatr w twarz i cudowni, radośnie machający nam ludzie. Udało się. Naszym oczom ukazało się zupełnie inne miasteczko niż dotychczasowe (chociaż z naszym ulubionym KFC). Tym razem schronienie znaleźliśmy u rodziny farmera Pieta Botma. Nie możemy nie wspomnieć o cudownej rodzinnej atmosferze, w jakiej zostaliśmy przyjęci oraz o lokalnych przysmakach, które mogliśmy skosztować i które zostały przygotowane specjalnie na naszą wizytę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.