Analiza Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazuje, że liczba zgonów w okresie epidemii koronawirusa była mniejsza, niż wynikałoby ze statystyk z poprzednich lat - informuje we wtorek "Dziennik Gazeta Prawna".
Dziennik podał, że Polski Instytut Ekonomiczny przeanalizował dane dotyczące śmiertelności od marca do połowy maja. Analitycy sprawdzili, ile osób umierało w tym samym czasie w Polsce w poprzednich latach, począwszy od 2011 r., i na tej podstawie wyliczyli średnie liczby i oczekiwaną liczbę zgonów w tym czasie.
Rzeczywista liczba zgonów wyniosła w tym okresie 80 324. Porównano ją z ośmioma oszacowaniami oczekiwanej liczby zgonów, które wahały się od 74 491 do 87 259. "W badanym okresie zaobserwowana liczba zgonów była równa oczekiwanej, cztery oszacowania wskazują na występowanie zaniżonej śmiertelności, a jedno na występowanie nadmiernej śmiertelności" - wynika z analizy PIE.
Dodano, że na podstawie analizy różnych wariantów można stwierdzić, że w Polsce w trakcie epidemii liczba zgonów była niższa o ok. 12 tys. - 100-200 tygodniowo. Tymczasem w niektórych krajach Europy Zachodniej była wyższa nawet o 75 proc.
"Czemu w Polsce śmiertelność jest niższa? Rząd wprowadził lockdown, zanim epidemia zaczęła zbierać swoje żniwo, więc liczba śmiertelnych przypadków choroby nie była aż tak duża. Do tego fakt zamknięcia w domach znacznej części populacji spowodował, że zmniejszyło się ryzyko zgonów z powodu np. innych chorób, wypadków czy powikłań w wyniku planowych zabiegów lekarskich. To zdaniem analityków prowadzi do jeszcze jednego wniosku, że w Polsce nie ma nadmiernego niedoszacowania liczby zgonów związanych z COVID-19" - czytamy w "DGP".
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.