Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, które w nocy z niedzieli na poniedziałek miały wrócić do Warszawy, nadal są w Witebsku; wrócą do kraju w poniedziałek - dowiedziała się PAP od uczestników pielgrzymki do Smoleńska. Wraz z rodzinami w Witebsku jest pierwsza dama Anna Komorowska.
Samolot, którym miała wracać do Warszawy z niedzielnej pielgrzymki część bliskich ofiar wraz z A.Komorowską nie wyleciał z Witebska z powodu awarii rozrusznika jednego z silników. Po rodziny z Warszawy do Witebska wysłany został samolot zastępczy, który jednak - jak dowiedziała się PAP od rzecznika PLL LOT Jacka Balcera - wrócił w nocy z niedzieli na poniedziałek pusty do Warszawy.
Wcześniej Balcer zapewniał, że samolot jest w pełni sprawny i gotowy do wykonania rejsu do Polski. Z kolei źródła w Mińsku poinformowały PAP, że decyzja o tym, że samolot zastępczy z bliskimi ofiar na pokładzie nie wyleci z Witebska zapadła ze względów bezpieczeństwa.
"Jesteśmy w hotelu, nie lądujemy w Warszawie" - w ten sposób na pytanie PAP, dlaczego rodziny wciąż nie wracają do kraju, odpowiedział jeden z uczestników pielgrzymki Paweł Deresz, mąż posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.
Rodziny ofiar zostały przewiezione autokarami do hotelu "Łuczosa" w Witebsku, położonego o kilka kilometrów od lotniska.
Wcześniej polscy dyplomaci z ambasady w Mińsku udzielili im pomocy konsularnej, gdyż pasażerowie mieli już w paszportach wbite stemple wyjazdowe kontroli granicznej.
Część rodzin wróciła w niedzielę wieczorem do kraju bez przeszkód - na pokładzie embraera, który po godzinie 22 wylądował w Warszawie.
Bliscy ofiar katastrofy wyleciały w niedzielę rano do Witebska dwoma samolotami pasażerskimi boeingiem i embraerem, na pokładzie których miało być około dwustu osób (ponad 170 bliskich ofiar oraz osoby towarzyszące, a także prezydentowa Anna Komorowska).
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.