Opozycjonista Aleksiej Nawalny, który w czwartek wpadł w śpiączkę, nie może być zabrany ze szpitala w Omsku, gdyż nie pozwala na to jego stan - uznali w piątek lekarze. Tymczasem do Omska przybył samolot z Niemiec, który miał zabrać Nawalnego na leczenie za granicą.
Jednocześnie współpracownicy Nawalnego poinformowali dziennikarzy, że przedstawicielka policji transportowej powiedziała głównemu lekarzowi szpitala w Omsku, iż zidentyfikowano truciznę, groźną nie tylko dla Nawalnego, ale i dla otoczenia.
"Funkcjonariuszka policji transportowej weszła teraz do gabinetu naczelnego lekarza i pokazała mu w telefonie: +tę substancję znaleźliśmy+. Naczelny lekarz odpowiedział: +no, to znaleźliście+. Podeszliśmy do przedstawicielki policji transportowej, żeby wyjaśnić, co to za substancja. Dostaliśmy odpowiedź, że jest to tajemnica śledztwa, ale substancja jest śmiertelnie niebezpieczna. Jest groźna nie tylko dla życia Aleksieja, ale i dla otoczenia. Wszyscy wokół powinni znajdować się w strojach ochronnych" - relacjonował współpracownik Nawalnego Iwan Żdanow.
Żona polityka Julia dodała, że lekarze jeszcze dwie godziny wcześniej przygotowywali dokumenty niezbędne do przewiezienia pacjenta, dlatego właśnie w szpitalu pojawiła się policja transportowa. Wyraziła przypuszczenie, że substancja, o której mówiła policjantka "znajduje się na jakichś rzeczach, bądź na Aleksieju". Jej zdaniem lekarze odmawiają teraz wywiezienia pacjenta "po to, aby ta substancja, która znajduje się w organizmie Aleksieja, znikła. Nie wydają go dlatego, aby resztki tej substancji znikły" - mówiła Julia Nawalna.
"Nie możemy mieć zaufania do tego szpitala. Żądamy, aby nam go (Nawalnego - PAP) wydano i żebyśmy mogli go leczyć w niezależnym szpitalu, do którego lekarzy mamy zaufanie" - powiedziała żona opozycjonisty.
Rzeczniczka policji transportowej w Omsku Julia Szwarc powiedziała mediom, że nie może oficjalnie potwierdzić, iż w organizmie Nawalnego znajduje się groźna trucizna. "Trwają jeszcze ekspertyzy i na razie nie mamy wyników" - oświadczyła.
Krótko później naczelny lekarz szpitala w Omsku Aleksandr Murachowski powiedział dziennikarzom, że stan Nawalnego nieco się poprawił i że noc minęła spokojnie. Nawalny wciąż jest w śpiączce i jest podłączony do respiratora.
"Mamy pięć roboczych diagnoz, ale niestety nie mogę ich wymienić" - poinformował. Zapewnił, że nad tymi diagnozami pracują teraz m.in. specjaliści z zakresu intensywnej terapii, neurolodzy i neurofizjolodzy. "Wszyscy walczymy o życie naszego pacjenta" - oświadczył lekarz.
Jak relacjonował, rankiem w piątek odbyło się w szpitalu konsylium lekarskie z udziałem specjalistów z Moskwy. Lekarze uznali, że przewożenie Nawalnego z Omska do innego szpitala jest przedwczesne. "Konieczne jest całkowite ustabilizowanie pacjenta. Tylko w tym wypadku można mówić o tym, że może być on dostarczony tam, gdzie chcą jego krewni" - mówił Murachowski.
Lekarze nie mogą pozwolić na zabranie pacjenta na odpowiedzialność jego bliskich, jeśli wskaźniki kliniczne wywołują obawy o skutki takiego transportu - tłumaczył lekarz. "Gdyby stan pacjenta był stabilny, to moi specjaliści i konsylium, które dziś się odbyło, nie sprzeciwialiby się" - oświadczył Murachowski. Dodał, że dalsze badania zajmą jeszcze dwie doby.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.