Odwołanie prezesa publicznego Radia Merkury oraz analiza programu Radia Maryja pod kątem domniemanej emisji reklam - to niektóre tematy wtorkowego posiedzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Rada odłożyła decyzje w obu sprawach.
Departament reklamy Krajowej Rady przeanalizował nagrania audycji Radia Maryja z jednego z sierpniowych tygodni. Jak dowiedziała się PAP ze źródeł w KRRiT, analiza wykazała, że Radio Maryja nadaje ukryte formy reklamy, a tym samym łamie koncesję nadawcy społecznego, która charakteryzuje się tym, że jest wolna od opłat za udzielenie lub zmianę koncesji, ale w zamian zakazuje emisji reklam.
Wnioski departamentu reklamy nie zostały jednak - jak dotąd - ujęte w formę uchwały, we wtorek KRRiT jedynie je przedyskutowała. Rada ma zająć stanowisko w tej sprawie na jednym z najbliższych posiedzeń, wtedy też przedstawi je nadawcy.
Na antenie Radia Maryja wysłuchać można m.in. codziennych zachęt do czytania gazety "Nasz Dziennik" lub oglądania Telewizji "Trwam", emitowane są audycje promujące toruńską Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej. Radio nie określa tych audycji mianem reklamy.
Przeciwko monitoringowi Radia Maryja protestowała związana z toruńską rozgłośnią posłanka Anna Sobecka. Zarzuciła ona przewodniczącemu KRRiT, że działania ws. radia "mają kontekst czysto polityczny i nacechowane są dużą dozą destrukcyjnego subiektywizmu".
Jan Dworak zapewniał, że "nie ma tutaj nic z szykan". "Jest normalne, konsekwentne postępowanie administracyjne. I będziemy je prowadzili w ramach naszych uprawnień, niezależnie od tego, jak będą odczytywane nasze intencje" - podkreślał szef KRRiT.
Podczas wtorkowego posiedzenia KRRiT dyskutowała też wniosek ministra skarbu o odwołanie prezesa publicznego Radia Merkury. "Ponieważ KRRiT po raz pierwszy, w oparciu o znowelizowane przepisy, przeprowadza tego rodzaju procedurę, decyzja w tej sprawie wymaga wnikliwej analizy. Krajowa Rada podejmie uchwałę po zapoznaniu się z wszystkimi aspektami sprawy" - powiedziała we wtorek PAP rzeczniczka KRRiT Katarzyna Twardowska.
Wniosek o odwołanie prezesa Radia Merkury, Filipa Rdesińskiego wpłynął do KRRiT w poniedziałek. Minister skarbu skierował go, wykorzystując po raz pierwszy nowe uprawnienia, jakie daje mu znowelizowana Ustawa o radiofonii i telewizji.
Zanim nowela weszła w życie, członków zarządów w TVP i Polskim Radiu powoływała i odwoływała rada nadzorcza. Obecnie członków zarządów powołuje Krajowa Rada na wniosek rady nadzorczej. KRRiT ma też prawo (na wniosek rady nadzorczej lub ministra skarbu, działającego jako walne zgromadzenie akcjonariuszy) odwołania członków zarządów.
Jak pisał "Presserwis", powołując się na resort skarbu, ministerstwo zarzuca Rdesińskiemu działanie na szkodę spółki. Zdaniem resortu prezes miał niezgodnie z regulaminem organizacyjnym stacji zatrudnić kilka osób na nieistniejących wcześniej stanowiskach. Miał też naruszyć przepisy Ustawy o radiofonii i telewizji dotyczące obiektywizmu przekazywanych informacji, a także sprzeniewierzyć się etyce dziennikarskiej.
Sam Rdesiński alarmuje, że jego odwołanie "może być bardzo niebezpieczne dla normalnego funkcjonowania" Radia Merkury, ponieważ spółka nie posiada prokurenta, a drugi członek zarządu nie może samodzielnie podejmować decyzji w imieniu spółki. Według Rdesińskiego nie zachodzą też żadne wymienione w Ustawie o rtv przesłanki, które pozwalałyby go odwołać: nie jest skazany prawomocnym wyrokiem, nie istnieją okoliczności trwale uniemożliwiające mu sprawowanie funkcji, nie działał też - jak zapewnia - na szkodę Radia Merkury.
We wtorek Rdesiński złożył doniesienie do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez poprzedni zarząd spółki. Zdaniem Rdesińskiego poprzedni zarząd dopuścił się szeregu nieprawidłowości i pozwolił na marnotrawienie pieniędzy.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.