Nie każde przejście z klasy do klasy, nawet z oceną bardzo dobrą, musi oznaczać przejście na kolejny etap wzrostu w wierze.
Wróciwszy z urlopu znalazłem na biurku polskie tłumaczenie Dyrektorium o Katechizacji. Przyznać trzeba, że ukazało się dość szybko. Chwała tłumaczom i kieleckiemu Wydawnictwu Jedność. Bo różnie z tym bywało. Niekiedy trzeba było czekać kilka miesięcy a nawet lat. Rekordzistami są przekłady Liturgii Godzin i Wprowadzenia Ogólnego do Lekcjonarza.
Jak niekiedy bywa przy pierwszym kontakcie z książką otworzyłem na chybił trafił. Fragment o diecezjalnym programie katechetycznym i wyraźna sugestia, by „brać pod uwagę etapy wzrostu w wierze. Niektórzy bowiem w poszukiwaniu Boga stawiają dopiero pierwsze kroki. Inni, choć praktykujący, nie zostali dostatecznie skatechizowani. Są też tacy, którzy potrzebują towarzyszenia w pogłębianiu wiary (…) Zróżnicowanie propozycji formacji proponowane przez referat katechetyczny powinno uwzględniać tempo procesów osobistych i wspólnotowych” (423).
Ciekawe, jak na te wskazania zareagują szkolni katecheci. Przecież logicznym jest, że nie każde przejście z klasy do klasy, nawet z oceną bardzo dobrą, musi oznaczać przejście na kolejny etap wzrostu w wierze. To kryterium, w warunkach szkolnych, jest w praktyce nie do zrealizowania. Bo cóż zrobić? Zostawić w klasie na kolejny rok? Łatwo można wyobrazić sobie medialną burzę i wrzawę pod pokojem nauczycielskim. Oczywistym jest zatem, że uwzględnienie tempa procesów osobistych, etapów drogi, jest możliwe tylko wewnątrz żywej wspólnoty, w której kryterium przejścia do następnej klasy nie obowiązuje.
Co w praktyce konkretnych wspólnot również nie jest łatwe. Wiedzą o tym animatorzy Ruchu Światło-Życie i katechiści Drogi Neokatechumenalnej. „Przecież byłem na pierwszym stopniu i zaliczyłem wszystkie spotkania”. Których z animatorów Oazy nie słyszał takiego argumentu. Tymczasem Ksiądz Blachnicki wielokrotnie przypominał, że nie chodzi o zaliczenie stopnia, ale o postawienie kolejnego kroku w kierunku dojrzałości chrześcijańskiej, wyznaczonego przez Drogowskazy Nowego Człowieka. Pisząc o tym odkrywamy przy okazji, że także na tym polu Sługa Boży wyprzedził epokę i śmiało możemy nazwać go prekursorem nowego Dyrektorium.
Zresztą nie tylko w kwestii etapów dojrzewania w wierze. Także jeśli chodzi o katechumenalną inspirację katechezy (por.p.64), skierowaną do tych, „którzy otrzymali sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego, ale nie zostali jeszcze dostatecznie zewangelizowani lub skatechizowani, oraz dla tych, którzy pragną ponownie wstąpić na drogę wiary” (p. 63).
Uwzględnienie tempa procesów osobistych i wspólnotowych siłą rzeczy musi wywołać rewolucję w rozumieniu posługi katechety. Nie da się bowiem towarzyszyć duchowo i rozeznawać, mając kilkuset katechizowanych w dużych grupach. Posługa katechety rozumiana jako towarzyszenie duchowe możliwa jest tylko w małych wspólnotach. W tym kontekście wszystkie kryzysy, jakie dziś dotykają Kościół, są dlań nie tyle zagrożeniem, co szansą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.