Na spotkanie z Latarnicą

Tuż obok latarni morskiej stoi drewniana figura Latarnicy…

30.09 – 01.10.2010r.

,Noc upłynęła nam spokojnie. Dzień rozpoczęliśmy od lekkiego śniadania, układając plany na następne godziny. Jesteśmy jeszcze trochę niezorganizowani, pakowanie zajmuje nam sporo czasu, ale to tak naprawdę pierwszy dzień naszej przygody i musimy się „dotrzeć”. Przed południem objuczonymi Brennaborami wyruszyliśmy nad latarnię morską zdobyć pieczątki do naszej książki, zrobić zdjęcie tak charakterystyczne i ważne dla naszego etapu.

Tuż obok latarni morskiej stoi drewniana figura Latarnicy…”

Mnie prowadziła jeszcze chęć przekonania się na własne czy prawdą jest historia o tzw. „Posągu nieszczęścia”, o którym czytałam jeszcze w Polsce. Pierwszą rzeczą, którą można dostrzec po dotarciu na Przylądek Igielny jest z całą pewnością latarnia morska, ale zaraz za nią posąg, który wpatruje się w daleki horyzont Atlantyku. Ma się wrażenie, że to jakaś szalona postać, która patrzy w tę siną dal, gdzieś, gdzie kogoś drogiego straciła….

Lata to bardzo dawne. Niedaleko wybrzeża koło Agulhas zatonął okręt zdążający do Indij. Część załogi się uratowała. Między wyratowanymi była rodzina francuska – młode małżeństwo. Dziecina ich zginęła w toni – pozostali znowu we dwoje. Po pewnym czasie inny okręt zabrał rozbitków – ale kobieta odjechać nie chciała, bo przecież właśnie te fale kryją jej chłopca. Pozostali. On zaczął klecić łódź- wśród okolicznych tubylców znajdując materiał, i aby żyć wyjeżdżał na połów. Ona wstała zawsze na wzniesieniu, gdzie dziś stoi figura – i żegnała go, lecz choć łupinka żeglarska ginęła wśród fal, stała dalej i patrzyła na Atlantyk, który krył jej dziecię. Zdawało jej się może, że słyszy szczebiot maleństwa. Stała tak zawsze do powrotu męża. Tak biegła lata, a postać niewiasty stojącej na skale znaną się stała wszystkim okolicznym rybakom. Była pewnego rodzaju drogowskazem. Aż oto ocean zgotował jej drugi cios. Pewnego dnia, jak zawsze pożegnała męża. I potem stała długo mimo, że wicher wiał z taką mocą, że przewracał. Stała – ocean szalał – fale bluzgały coraz wyżej. W końcu przeminęła burza, ale na brzegu ujrzała roztrzaskaną łódź swojego męża. Wówczas padła z rozpaczy trupem. Rybak jednak cudem się ocalił. Ocean wyrzucił go daleko na wschód od Agulhas, a gdy przybył do domu i nie zastał w nim żony, poszedł ku skale, gdzie go zawsze oczekiwała. Znalazł tylko zwłoki. Nie umiał już żyć samotnie. Z drzewa począł ciosać postać zmarłej, choć nie był artystą. Ciosał z pamięci. Potem przymocował ją do skały i jeździł dalej nad morze – widząc zawsze spoza fal długo jeszcze swą ukochaną małżonkę. Legenda czy prawda? Nie wiem … Ale staruszek, który mi ją opowiadał, tak się przejął opowiadaniem, że gdy skończył wyjął z zanadrza chustkę i ocierał nią łzy, które ciekły po zoranej, zmarszczkami twarzy.”

Ta opowieść ma wiele znaczeń. Kobieta stojąca na brzegu i tęsknie patrząca w toń oceanu, to za swym dzieckiem, to za mężem jest symbolem cierpliwego czekania.

„Bo męska rzecz być daleko,

A kobieca wiernie czekać…”

Tradycyjność w postrzeganiu kobiety zderzyła się z nowoczesnością… Oto afrykańskimi bezdrożami przemierzają kilkuosobowe rowerowe ekipy. Wśród nich było dotychczas 9 kobiet, równie silnych jak mężczyźni, równie skoncentrowanych i charyzmatycznych… Zamiast stać na brzegu wyruszyły w podróż swojego życia…

Ania Grebieniow

Magda Kowal

Joanna Kardasińska

Agnieszka Grudowska

Ewa Lica – Boruta

Eliza Czyżewska

Ewa Czyżewska

Agnieszka Małek

Edyta “Kiwi” Kijewska

Myślimy co dzień o Was dziewczyny. I dopisujemy na tej liście swoje imiona i nazwiska…Dagmara, Asia, Ola

Rybacka mieścina Struys Bay

.. W końcu rybacka mieścina Struys Bay – parę domków lichych i hotel. Brzeg morza przesłaniały wysokie góry piasku…”

Ludzie przyglądają się nam z ogromnym zainteresowaniem, pytają skąd jesteśmy, podziwiają wyczyn Kazimierza Nowaka i może trochę nas samych… W końcu wyruszamy z samego krańca świata, rozpoczynając kolejny etap podróży naszego mentora, nieświadomi tego, co tak naprawdę nas czeka…

Mamy do pokonania około 60 km. Rowery mimo rocznego eksploatowania, mkną jak marzenie. Słońce było już wysoko, gdy dotarliśmy do Struisbai – malowniczej, rybackiej wioski z przykładami starej prowincjonalnej architektury. Naszym oczom ukazał się fascynujący widok, tak bajecznych plaż nie widziałam nigdzie. Szmaragd oceanu wabił nas do siebie. Nie kazaliśmy mu długo na siebie czekać.

Do Bredasdorp!

Droga do Bredasdorp jest płaska, prawie bez wzniesień, jedziemy dosyć szybko, zważywszy na ciężar naszego dobytku. Jesteśmy pełni energii, chęci zobaczenia wszystkiego tu i teraz, aby nie utracić czegoś drogocennego. Droga zaczyna się robić coraz bardziej stroma, powoli zapada zmierzch. Z lekkim zaniepokojeniem wypatrujemy miejsca na nocleg. Ostatnie 20 km to same zjazdy i podjazdy. Przestrzenie tutaj są niewyobrażalne, farmy oddalone od siebie o kilka, kilkanaście kilometrów, wszystko odgrodzone od drogi płotem i drutem kolczastym. Wszędzie tabliczki informujące nas o tym, że to teren prywatny, wchodzisz na własną odpowiedzialność. Świadomi zagrożenia podejmujemy decyzję o pierwszym, ale pewnie nie ostatnim noclegu pod gołym niebem. Miejscem naszego postoju była zamknięta szkółka leśna przed miejscowością Napier. Było już zupełnie ciemno, gdy rozbijaliśmy namioty, byliśmy głodni i zmęczeni. Rozpaliliśmy ognisko ( tak właściwie zrobiła to Asia ), przygotowaliśmy posiłek i od razu zrobiło się przyjemniej. Nie pamiętałam już jak smakują potrawy jedzone z jednej miski. Czas spać, jutro przed nami długa droga.

Natura dnia, natura nocy

Odgłosy natury brzmią zupełnie inaczej w takich okolicznościach przyrody. Raz po raz cisza przerywana jest nawoływaniami dzikich zwierząt, wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach, nie pozwalając zasnąć. Nie pomaga liczenie baranów, wmawianie sobie, że wszystko będzie dobrze, że „one, oni” pewnie boją się bardziej niż my ich. Zdaję sobie sprawę, że mimowolnie drżę na cały ciele, wyczuwa się napięcie. Nagle słyszymy ciche ryknięcie. Z namiotu chłopców dobiega : „Dziewczyny, wy też to słyszałyście?”, aż strach się bać.

W końcu jednak zapadamy w sen, ale jest to sen bardzo czujny i uważny. Ranek wita nas cudownym śpiewem ptaków. Jakże inna jest natura dnia….

Daga

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
9°C Sobota
rano
17°C Sobota
dzień
17°C Sobota
wieczór
14°C Niedziela
noc
wiecej »