Abyśmy mogli zmniejszyć rozprzestrzenianie się wirusa, opanować muszą się ci, którzy nadal się bawią - ocenił w rozmowie z PAP prof. Włodzimierz Gut. Przyznał, że obecnie choruje wielu młodych ludzi, co sugeruje, że dla pewnych grup, np. studentów, nauka zdalna jest przedłużeniem wakacji.
"Mamy obecnie w Polsce wiele rozproszonych zakażeń, więc sytuacja jest trudniejsza do opanowania. Siłą rzeczy wirus SARS-CoV-2 będzie trafiał do zakładów pracy. Ci, którzy się w tym środowisku przygotowali lepiej, odczują to mniej, a ci, którzy nie zaostrzyli rygorów sanitarnych - mocniej. Wtorkowy raport o liczbie zakażeń pokazywał spadek w porównaniu z rekordowymi dniami, ale był jednak wzrostem, gdybyśmy popatrzyli w perspektywie tydzień do tygodnia. Dlatego w mojej ocenie bardzo istotny będzie raport w piątek rano" - powiedział PAP wirusolog.
Ocenił, że jeżeli podana w piątek rano liczba zakażeń będzie podobna jak w piątek w ubiegłym tygodniu, czyli na poziomie nieco ponad 27 tysięcy - będzie to oznaczało stabilizację i wyhamowanie wzrostu epidemii, a także działanie obostrzeń wprowadzonych dwa i trzy tygodnie temu.
"Jeżeli będzie to więcej np. ok. 30 tysięcy, to sytuacja robi się dramatyczna, bo moim zdaniem to oznaczałoby, że nie ma społecznej, powszechnej akceptacji dla obostrzeń i po prostu nie są one przestrzegane. Wtedy wprowadzanie kolejnych - jeszcze mocniejszych restrykcji - obarczone jest ryzykiem, że i one nic nie dadzą. Na szczęście moim zdaniem raczej można zaobserwować przekonywanie się większości niedowiarków do istnienia wirusa" - powiedział prof. Gut.
Stwierdził, że teraz przed Polakami jest test solidarności i dbałości nie tylko o swój własny interes, ale też o interes ogółu.
"Muszą opanować się ci, którzy nadal się bawią. Dla dzieci ze szkoły podstawowej nauka zdalna oznacza przywiązanie do komputera, bo dla nich ważny jest kontakt z nauczycielem. Dla studentów często nauka zdalna oznacza przedłużenie wakacji. Te osoby muszą zrozumieć, że to nie czas na swoje interesy i zabawę. Wtedy opanujemy sytuację" - zakończył wirusolog.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.