Jest ich około tysiąca. Odwiedzają chorych, udzielają im sakramentów, rozmawiają, opiekują się rodzinami. – Nie ma znaczenia czy ktoś jest wierzącym, czy ateistą – mówi ksiądz Marian Bigaj, kapelan w klinice Attis w Warszawie.
Niedomaganie ciała, wyłączenie z aktywnego życia, perspektywa śmierci otwiera ludzi na wymiar duchowy.
Obecność kapelanów w szpitalach gwarantuje artykuł 5. Konkordatu, zawartego między RP i Stolicą Apostolską. Zgodnie z Kodeksem Pracy oddelegowany przez biskupa lub przełożonego zakonnego kapelan zawiera umowę o pracę z dyrektorem placówki leczniczej lub opiekuńczej. Kapelani szpitalni sformułowali w 1998 r. postulat, by w szpitalach do 500 łóżek zatrudniać księdza na cały etat. Gdyby liczba ta była wyższa, należy zatrudnić dodatkowego kapelana.
24 godziny na dobę
Wysokość zarobków pracujących w szpitalach księży wywołuje ostatnio dyskusję. W ubiegłym roku pielęgniarki z Bielska nie mogły pogodzić się z faktem, że pensje kapelanów są wyższe od zarobków pielęgniarek i początkujących lekarzy. Polityk SLD zaapelował, by w związku z kryzysem zrzekli się zarobków i potraktowali swoją pracę jako misję.
Ministerstwo Zdrowia nie posiada danych dotyczących liczby kapelanów szpitalnych ani wysokości ich pensji. Ich Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia, o. Józef Jachimczak szacuje, że w Polsce jest ich około tysiąca, ale spora część z nich nie jest na pełnym etacie, a na połowie lub nawet na ćwierć etatu. Zdarza się, że opiekują się nawet 500 chorymi. „W Stanach Zjednoczonych jeden duchowny opiekuje się 20 pacjentami” – porównuje standardy o. Jachimczak.
Nie tylko liczba pacjentów jest poważnym wyzwaniem, ale też rodzaj posługi. Pracujący w szpitalach kapłani są do dyspozycja praktycznie całą dobę. Odprawiają Msze św. i nabożeństwa w szpitalnych kaplicach, spowiadają, udzielają Komunii św., rozmawiają, czy choćby siedzą przy chorych, są w kontakcie z ich rodzinami. Nieraz muszą iść do konających w nocy.
„Powinienem być 5 godzin dziennie, ale nie liczę godzin. Nieraz jestem 8, 10, zwłaszcza jeśli zdarzy się trudna spowiedź” – mówi ks. Bigaj. Ks. Jakub Knychała, który przez 7 lat pracował w poznańskich placówkach nieraz miał 700 pacjentów pod opieką i też nie miał limitu godzin. „Było to dość trudne” – stwierdza lakonicznie.
Ks. Jacek Bazarnik, który od 17 pracuje w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu wyznaje, że choć jego etat opiewa na 42 godziny tygodniowo, bardzo często przebywa na oddziałach 10-12 godzin. Praktycznie jest to nienormowany dzień pracy, za co dostaje niecałe 2 tys. zł. Część zarobionych pieniędzy przekazuje rodzicom, którzy przybywają z całej Polski żeby towarzyszyć chorym dzieciom i muszą opłacić choćby najskromniejsze mieszkanie w obcym mieście.
Modlę się i pocieszam
„Modlę się i pocieszam, bo co mogę więcej?” – mówi o swojej pracy ks. Bazarnik. Jako ksiądz, pracujący w szpitalu dziecięcym szczególnie często odczuwa swoją bezradność i fakt, że na pytanie o cierpienie i śmierć dziecka brakuje odpowiedzi. W Dzienniczku św. Faustyny znalazł odpowiedź Jezusa – takie dzieci utrzymują istnienie świata. Ale nieraz nie można tego powiedzieć rodzicom. Pozostaje milczenie.
„Po prostu jestem” – mówi ks. Bigaj, który jest już 5. rok w klinice Attis, a wcześniej 13 lat pracował w Ośrodku Odwykowym dla Alkoholików. „Nie trzeba zniechęcać się, gdy ludzie nie przychodzą. W końcu się przełamują, bo są zagubieni i szukają, więc proszą żeby poświęcić im czas. I nie ma znaczenia, czy ktoś jest wierzący, czy ateista. Po prostu być, a oni wiedzą, że jestem dla nich” – tłumaczy.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.