Reklama

Szli do szpitali i DPS-ów. Zakonni wolontariusze w covidowych czasach

- To były najpiękniejsze dni mojego zakonnego powołania. Czysta Ewangelia, bez domieszek - przyznaje br. Tadeusz Lihs, jeden z kilkuset zakonników i zakonnic, którzy w czasie pandemii dobrowolnie zgłosili się do pracy wśród chorych i zakażonych.

Reklama

Siostra Anna Maria przez dwanaście godzin dyżurowała na oddziale gastroenterologii, a potem wracała do swojego klasztoru w Marysinie Wawerskim. Żeby nie narażać zdrowia współsióstr, zdecydowała się nocować w prowadzonej przez felicjanki świetlicy socjoterapeutycznej, która wtedy ze względu na lockdown stała opustoszała.

- Pomagałyśmy personelowi przy toaletach pacjentów, karmieniu, notowaniu temperatury, ciśnienia, ilości oddanego moczu, biegałyśmy do laboratorium, woziłyśmy ludzi na różne badania, robiłyśmy im zakupy i donosiły paczki od rodzin - wspomina zakonnica.

Ze względu na epidemię i wstrzymanie odwiedzin w szpitalach, dla chorych był to szczególnie trudny czas. Najbliżsi nie mogli się nimi zaopiekować, podtrzymać na duchu, a czasami nawet skontaktować.

- Starałyśmy się zajmować pacjentami jak rodzina - dodaje felicjanka. Siostry pożyczały im swoje telefony, żeby mogli porozmawiać z bliskimi, przynosiły z kiosku ulubioną gazetę, nakładały im ciepłe skarpety, kiedy pod kołdrą marzły nogi, i trzymały za rękę, gdy samotność szczególnie dawała się we znaki. „Dobra z siostry kobieta. Powinna dostać siostra podwyżkę” - słyszała czasami schowana pod kombinezonem i goglami s. Anna Maria, bo wielu pacjentów myślało, że po sali kręci się pielęgniarka, a nie siostra zakonna.

Ona zaś o swoim zakonnym powołaniu nie zapomniała, nawet biegając w dół i w górę przez siedem szpitalnych pięter. W niedziele starała się być w salach chorych już przed godz. 7 i z własnego kieszonkowego tym, którzy chcieli, opłacała i włączała telewizor z transmisją Mszy św. z sanktuarium w Łagiewnikach.

Rozdawała różańce, obrazki, broszury, katolickie gazety. I dużo rozmawiała, bo choroba często zbliża ludzi do Boga, każe się zastanowić na własnym życiem i śmiercią. Modliła się z pacjentami Koronką do Miłosierdzia Bożego, niektórym pomagała przygotować się do spowiedzi po latach, innym - przyjąć sakrament chorych. Kiedy widziała, że śmierć jest blisko, wzywała kapelana z sakramentami.

W zakonnym wolontariacie nie brakowało też momentów trudnych, szczególnie kiedy przez placówki przetaczała się fala zakażeń i spowodowanych nim zgonów.

- COVID-19 to groźna i nieprzewidywalna choroba. Pamiętam 90-latkę, która codziennie łykała garść tabletek i przeszła zakażenie bezobjawowo, i znacznie od nich młodszych podopiecznych, którzy szybko gaśli. W wielu przypadkach, czuwając przy chorych, czułem się tak, jakbym uczestniczył w drodze krzyżowej Jezusa - mówi br. Tadeusz Lihs CMF.

Ale dodaje, że bywało też wzruszająco, a niekiedy wręcz zabawnie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
3°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
1°C Piątek
noc
1°C Piątek
rano
wiecej »

Reklama