Zapomnieliśmy, że sztuka ma prowadzić do Boga. Jest nowe miejsce we Wrocławiu, które o tym przypomina i stoi w awangardzie do powszechnego kiczu i tandety.
Spłacić dług
Dlaczego historia „Sozo” zaczyna się długo przed lipcową sobotą? – Mam wobec Boga duży dług wdzięczności, ponieważ zmienił moje życie. Dziewięć lat temu biegło ono innymi torami. Moi rodzice nie chodzili do Kościoła, a zawsze mnie wypychali, jednak ja też nie za bardzo się tam garnęłam. Obracałam się w środowiskach związanych z filozofią wschodnią – opowiada Ewelina Kołacz. Jej droga do Boga zaczęła się, kiedy jeszcze w ciąży straciła dziecko. Wtedy prowadziła firmę jako przebojowa osoba. Wydawało jej się, że trzyma życie tylko w swoich rękach. – A moje dziecko nagle umarło. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest tutaj na ziemi coś więcej. Poznałam wtedy ludzi, którzy należeli do katolickiej wspólnoty. Żyli tam gdzie ja, ale zupełnie inaczej niż ja. Zachwycili mnie swoją postawą. Ich świadectwo na mnie zadziałało – przyznaje. Zaczęło się intensywne poszukiwanie Boga, które doprowadziło kobietę do zupełnej przemiany. Potem została mamą i po 3-letnim okresie wychowywania dzieci postanowiła otworzyć inspirujące miejsce, do którego zaprasza wszystkich – wierzących i niewierzących; szukających prezentu i szukających Boga…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |