Dla czego piszę o tym w wakacje? Gdy Wielki Post dawno mamy za sobą...?
Do widoku ludzi wyciągających rękę po pomoc zdążyliśmy się przyzwyczaić. A nawet oswoić. W mediach społecznościowych niemalże co dziesiąty post jest wołaniem o pomoc. Widok trzymających kartkę z apelem przed sklepem czy na przystanku autobusowym również nie należy do rzadkości. W wielu przypadkach solidarność ludzka zdumiewa. Ale też coraz częściej przyłapujemy się… Właśnie, na czym? Obojętność, czy raczej poczucie bezsilności? Bo choćbyśmy mieli serce bardzo wrażliwe, nie jesteśmy w stanie zaspokoić wszystkich głodów i potrzeb otaczającego nas świata. O wyzwaniach docierających z terenów objętych wielkimi klęskami humanitarnymi nie wspominając.
Przed jednym z lokalnych marketów spotkałem wczoraj zbierającą na operację dziecka kobietę. Prawdopodobnie jego matka. Mojej uwagi nie przykuła jednak kartka, informująca na jaką chorobę cierpi i ile trzeba na operację. Przykuła jej twarz. Trudno opisać jednym słowem. Wstyd, upokorzenie, bezsilność, ból i matczyny upór, każący jej trwać w tym miejscu, wyciągać rękę, prosić. Jedna z wielu sytuacji, gdy odkrywamy, że problem głodu, choroby, wykluczenia, to nie liczby, statystyki, ale konkretni ludzie. Mający twarze, imiona, konkretne miejsce zamieszkania.
Pomoc różną może przybrać formę. W tym miejscu warto zatrzymać się na jednej z nich. Wpisanej w Ewangelię i tradycję chrześcijańską. Post i jałmużna. Ściśle ze sobą powiązane, choć często opacznie postrzegane. Jako coraz mniej zrozumiała praktyka umartwiania własnego ciała (z religijną motywacją) i dzielenie się tym, co zbywa. Warto zatem przypomnieć, że post – owszem – jest ofiarą, ale mającą podwójną motywację. Jest nią miłość do Boga i bliźniego. Z miłości rezygnuję, choćby częściowo, z tego, co dobre, smaczne, lubiane, by tym, z czego zrezygnowałem podzielić się z bliźnim.
W praktyce może to oznaczać, że wyśmiewany często niezjedzony cukierek czy ciastko, może mieć jednak wartość. Pod warunkiem, że nie zostanie odłożony „na zaś”, ale ofiarowany komuś, kto dyskretnie oblizuje się widząc, jak na ulicy wcinamy ze smakiem ulubioną kremówkę.
Wielkich środków prawdopodobnie w ten sposób nie zgromadzimy. Światowych problemów również nie rozwiążemy. Ale… Wystarczy uśmiech przez łzy jednej stojącej przed marketem kobiety. Być może ten drobny gest ocali jej dziecko i nas. Gdy w dniu sądu Pan na jednej szali położy wszystkie nasze grzechy, a na drugiej ofiarowaną niezjedzoną kremówkę.
Dla czego piszę o tym w wakacje? Gdy Wielki Post dawno mamy za sobą? Bo na miłość zawsze jest dobry i właściwy czas.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.