Rosyjska agresja to największa próba dla Ukrainy w ciągu 30 lat jej niepodległości, najważniejszym sukcesem było zaś dwukrotne zażegnanie ryzyka autorytaryzmu - powiedział PAP ukraiński historyk Jarosław Hrycak. 24 sierpnia Ukraina obchodzi 30. rocznicę niepodległości.
Ukraina proklamowała Akt Niepodległości 24 sierpnia 1991 roku, a kilka miesięcy później - w grudniu - odbyło się referendum, w którym Ukraińcy opowiedzieli się za niezawisłością kraju. Polska uznała niepodległość Ukrainy jako pierwsze państwo na świecie, 2 grudnia 1991 roku.
Do najgłębszych zmian na Ukrainie doszło 10 lat po proklamowaniu niepodległości - w latach dwutysięcznych - ocenia w rozmowie z PAP profesor Hrycak. Zmiany te - według niego - związane były m.in. ze zmniejszeniem się roli produkcji przemysłowej i wzrostem znaczenia sfery usług. Gasł industrialny wschód, zaś bardziej rozwijały się dotychczas rolnicze centrum i zachód - podkreśla ekspert.
To pociągnęło za sobą następne zmiany; gospodarka usług to przede wszystkim gospodarka klasy średniej, z nowymi oczekiwaniami i nowymi wartościami - uważa Hrycak. Według profesora pomarańczowa rewolucja z przełomu 2004-2005 roku i rewolucja godności z lat 2013-2014 są wynikiem właśnie tamtych zmian. W efekcie doprowadziło to do "pęknięcia" w stosunkach z Rosją, a Kijów i Moskwa oddalają się od siebie jak dwa "wielkie okręty" - kontynuuje profesor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego.
W jego ocenie mimo upływu czasu na Ukrainie wciąż żywa jest jednak radziecka spuścizna. "Tęsknota za Związkiem Radzieckim i identyfikacja z człowiekiem radzieckim pozostaje na Ukrainie dosyć silna, szczególnie w Donbasie" - wskazał. Przejawia się to w różny sposób: niektórzy mówią, że chcieliby powrotu Związku Radzieckiego; rozumieją, że jest to niemożliwe, ale tęsknią za stabilnością i poczuciem ochrony, czy nawet paternalizmu ze strony państwa, a także - jak twierdzą - za lepszymi latami swego życia. "Związek Radziecki był światową potęgą, a dla tych ludzi przynależność do niego była powodem do dumy" - kontynuował ekspert.
19 sierpnia ukazały się wyniki sondażu grupy Rating, w ramach którego 21 proc. ankietowanych Ukraińców odpowiedziało, że czuje się "człowiekiem radzieckim", a 26 proc. - Europejczykiem.
Zapytany, czy ukraińskie społeczeństwo pamięta o represjach z czasów sowieckich, Hrycak zaznacza, że praktycznie nie myśli się o represjach z lat 60-80., pamięć skoncentrowana jest przede wszystkim na tragedii głodu. W czasach komunizmu Ukrainę dotknęły trzy fale głodu: na początku lat 20., potem w latach 30. i w latach 1946-1947. Najtragiczniejszy w skutkach był Wielki Głód z lat 1932-1933, w którego najgorszym okresie umierało dziennie do 25 tys. ludzi.
Jak podkreśla Hrycak, dzięki polityce prowadzonej za prezydentury Wiktora Juszczenki (2005-2010) doszło do wielkiej zmiany w stosunku do tamtych wydarzeń. W całym kraju zapanował konsensus co do tego, że Wielki Głód (określany na Ukrainie jako Hołodomor) miał miejsce, że był on wywołany sztucznie i że miał charakter ludobójstwa. Nawet na wschodzie i na południu - wskazuje historyk - większość mieszkańców uważa, że Hołodomor był ludobójstwem.
"To pokazuje ogromną różnicę między Ukrainą i Rosją: podczas gdy w Rosji (Józef) Stalin odbierany jest pozytywnie, jako architekt zwycięskiej wojny, jako osoba, która podniosła ludzi z kolan, to na Ukrainie Stalin odbierany jest najczęściej negatywnie, w pierwszej kolejności jako główny winny Wielkiego Głodu" - mówi PAP historyk.
W opinii Hrycaka proces dekomunizacji był Ukrainie potrzebny, choć - jego zdaniem - nie należy do reform, które koniecznie należy wdrażać w pierwszej kolejności. Jak dodaje, na pierwszym miejscu powinno być stworzenie niezależnych sądów, a także przeprowadzenie głębokich reform ekonomicznych. "Proces ten (dekomunizacji) oceniam pozytywnie, ale (...) do niczego on Ukrainy nie przybliżył; przybliżają inne reformy, które niestety na razie albo wcale nie są wdrażane albo są wdrażane niedostatecznie" - uważa ekspert.
Zaznacza przy tym, że nie pamięta żadnego przypadku aktywnego protestu wobec zmiany nazw czy np. usuwania pomników. "Tak zwany leninopad na Ukrainie odbył się bardzo spokojnie" - ocenia. "Leninopad" rozpoczął się w grudniu 2013 roku, gdy w Kijowie mieszkańcy obalili najważniejszy na Ukrainie pomnik twórcy ZSRR. Doszło do tego podczas rewolucji godności, która zakończyła się w lutym 2014 roku odsunięciem od władzy prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Według rozmówcy PAP najważniejszym wydarzeniem w 30 latach niezależności Ukrainy było przeciwstawienie się rosyjskiej agresji. "Od wiosny 2014 roku Kreml i separatyści aktywnie opowiadali się za utworzeniem +Noworosji+. Uważali, że jest to żywa idea, mająca szansę realizacji. Na szczęście tzw. rosyjska wiosna przeciągnęła się do +rosyjskiej zimy+ (...), a w grudniu umarła. Nikt więcej o tym nie wspomina" - mówi ekspert.
W jego ocenie prezydent Rosji Władimir Putin "pomylił się co do Ukrainy - uważał i do tej pory uważa, że regiony, w których mówi się po rosyjsku, są Rosją". W rzeczywistości okazało się, że większość rosyjskojęzycznych mieszkańców wiosną 2014 roku - np. w Dniepropietrowsku (obecnie - Dniepr) - opowiedziało się zdecydowanie przeciw rosyjskim wojskom. "To było największym kryzysem i największą próbą. I Ukraińcy ją przetrwali" - zaznacza.
Najbardziej pozytywnym wydarzeniem było zaś to, że Ukrainie dwukrotnie udało się uniknąć zagrożenia autorytaryzmem - ocenił. "Każde młode państwo przeżywa pokusę odejścia od demokracji i przyjęcia autorytarnego reżimu" - dodaje. Według niego Ukrainie udało się tego uniknąć dzięki dwóm rewolucjom: pomarańczowej i godności.
"Mimo wszelkich niedociągnięć Ukraina utrzymała demokrację jako główną formę swojego rozwoju i uruchomiła proces zmiany elit" - kontynuuje profesor. "Tak więc zostały uruchomione pewne bardzo ważne mechanizmy, ale niestety na razie nie mogą przekształcić się one w ukraiński sukces. Mówię +na razie+, bo uważam, że Ukraina kroczy tą ścieżką i choć nie udaje się jej, to się nie poddaje" - dodaje.
Pytany o to, jak widzi przyszłość kraju, ocenia, że według niego dziesięć najbliższych lat będzie bardziej owocnych niż poprzednich 30. "Problemy Ukrainy to jak problemy ostatniego kilometra w maratonie. Czy jak trudności z pisaniem książki: można napisać 95 proc., a ostatnich 5 proc. jest napisać najtrudniej. Ukraina wykonała już wiele odpowiednich kroków, podjęła wiele odpowiednich wyborów, ale to się prawie nie liczy, bo trzeba wykonać jeszcze tych 5 proc." - mówi historyk. I uważam, że Ukraina ma dużą szansę napisać tych 5 proc. w najbliższych dziesięciu latach - przekonuje prof. Hrycak.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.