Życie wiary rozpoczyna się od przyjęcia chrztu.
Pomysłowy redaktor Andrzej Macura wyznaczył czytelnikom swoim piątkowym tekstem interesujący kierunek: Marsz do dentysty! Dzisiejsza refleksja pójdzie za tym ciosem, choć zmieni się kierunkowy specjalista. Zatem do rzeczy. Chodzi o duchowy wzrok, który możemy wzmacniać bądź osłabiać. Tym razem więc okulista. A wszystko zaczyna się od chrztu, który jest kluczem do zrozumienia całego życia chrześcijańskiego. Kiedy więc rozwijamy wiarę, nasz duchowy wzrok, postrzeganie świata się wzmacnia i potrafimy wartościować w duchu Ewangelii. Jeśli zaś pokrętnie tłumaczone przez rodziców wybory, dotyczące dziecka, dotykają także chrztu, o którym ów potomek wierzących rodziców zadecyduje w wieku dorosłym, to tracimy okazję do patrzenia na świat i wejścia na drogę chrystoformizacji.
Niedziela Chrztu Pańskiego to dobra okazja powrotu do źródeł. Skoro sakrament chrztu nazywamy – pośród wielu innych ujęć – obrzędem odradzającym i odnawiającym w Duchu Świętym” to oznacza i urzeczywistnia nowy wymiar egzystencji człowieka, włączając go w Chrystusa i w Jego Kościół. W teologii biblijnej jest on porównywany do nowego narodzenia czy nowego stworzenia. Tak więc chrzest jest „punktem startowym” w procesie wychowania dojrzałego chrześcijanina. Natomiast chrzest Janowy, o którym mówi Ewangelia z dzisiejszego święta (Łk 3, 15-16. 21-22) jest zapowiedzią sakramentu „Ducha Świętego i ognia” a także stanowi przygotowanie do niego.
Duchowość chrztu to duchowość nowego człowieka. Tak więc, jak zauważa św. Jan Paweł II, do czasu przyjęcia chrztu, wejście na drogę nowego człowieka jest propozycją, którą można przyjąć lub odrzucić. Natomiast od chwili przyjęcia chrztu dojrzewanie do coraz pełniejszego stawania się „obrazem” Boga jest już zobowiązaniem. Dobrze to widać w życiu św. Teresy Benedykty od Krzyża [Edyty Stein], karmelitanki, patronki Europy. Była wcześniej osobą poszukującą, w młodości deklarowała się jako agnostyczka. Kiedy zdecydowała się wstąpić do Kościoła katolickiego, poszła do księdza i poprosiła o chrzest. Kiedy kapłan zapytał ją, czy jest przygotowana, by go przyjąć, bez trudu poddała się egzaminowi z katechizmu. Egzaminujący ją kapłan był zdumiony jej wypowiedziami, ponieważ zawierały się w nich nie tylko wiedzę, ale i osobiste doświadczenie, zdobyte w trudzie szukania prawdy i duchowych zmagań. Przyjęła chrzest sto lat temu, 1 stycznia 1922 r., co miało dla niej znaczenie symboliczne, bo łączyło w jedno Stary i Nowy Testament. Takie świadectwo o znaczeniu chrztu, przyjętego w wieku 31 lat, usłyszał do św. Teresy Benedykty jej bratanek: „Nie weszłam do niego [Kościoła] dla jakiejś korzyści czy pociągnięta przez innych, ale dlatego, że jego nauka, wiara i sakramenty stały się dla mnie niezbędne. […] I gdyby na świecie nikt się już nie znalazł, kto by życiem zaświadczył, co żywa wiara może uczynić z człowieka, czułabym się zobowiązana dać świadectwo”. Św. Teresa Benedykta od Krzyża była świadoma daru, jaki otrzymała. Chciała jak Bóg, którego przyjęła swoim życiem, oddać się na służbę innym.
Jakże aktualne i dziś są słowa sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, który zauważył, że tzw. tradycyjne chrześcijaństwo jest płytkie, ponieważ ludzie nabywają pewnych form, pewnej ogłady, która im podpowiada: wypada bądź nie wypada. I żeby zapobiec obserwowanej przez siebie „tresurze religijnej” dzieci, a przekształcić ją w „formację” powołał do istnienia w Kościele Ruch Światło-Życie, którego zadaniem jest przekazywanie nie tylko wiedzy, ale wdrażanie członków w doświadczenie żywej wiary. Jak wyjaśnił ks. Sędek, święto Chrztu Pańskiego – dzień patronalny „Ruchu” – wiąże się z ideą Chrystusa Sługi, która „pokazuje sposób rozumienia misji Chrystusa, jaka została podkreślona w czasie Soboru Watykańskiego II". Dlatego – kontynuuje – ks. Blachnicki „od pierwszych lat kapłaństwa próbował znaleźć sposób na formację początkowo ministrantów, później młodzieży, osób dorosłych, aż wreszcie rodzin”.
Aby jednak nie pozostać na poziomie „pięknoduchostwa”, jak lubi określać wspomniany redaktor Macura, warto zauważyć, że duchowość chrzcielna jest wśród wiernych żywa i promowana choćby w znakach, jak naczynie na wodę święconą w kościele czy małych kropielnicach przy drzwiach w domu. To jeden z prostych znaków, który codziennie nam przypomina o łasce chrztu i pomaga nią żyć. Rodzice mogą znaczyć poświęconą wodą swoje dzieci, które udają się do szkoły lub wybierają się w podróż. Woda święcona nie posiada znaczenia magicznego. Nie należy jej właściwości mylić z właściwościami wody, którą przywozimy z różnych cudownych źródełek, znajdujących się w sanktuariach na całym świecie. Woda święcona jest znakiem obecności Boga, chroni poświęcony dom przed złem, jest zewnętrzną oznaką wyznania wiary i odrzucenia Szatana. Warto więc mieć i przechowywać w domu wodę święconą, której używanie przynosi zbawienne owoce proporcjonalnie do wiary, z jaką ją używamy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.