57-letni Lisala Folau, mieszkaniec królestwa Tonga, przetrwał 27 godzin na morzu po tym, jak niszczycielskie tsunami uderzyło w sobotę w archipelag, zalewając m.in. jego wyspę Atata. Opowiedział mediom, że poszedł pod wodę dziewięć razy, aż udało mu się uczepić kłody i znalazł się w bezpiecznym miejscu.
Gdy wspiął się na drzewo, uciekając przed pierwszą falą, spadł i porwała go kolejna wielka fala.
"Słyszałem, jak mój syn mnie woła z lądu, ale nie chciałem się odzywać, bo bałem się, że popłynie, aby mnie szukać" - powiedział.
"Kiedy byłem w wodzie, pomyślałem, że tylko moje ramiona ledwo trzymają mnie na powierzchni, ale za dziewiątym razem, gdy byłem pod wodą udało mi się złapać kłodę i na niej się utrzymałem" - powiedział Agencji Reutera.
Folau jest niepełnosprawny i ma kłopoty z chodzeniem.
Powoli udało mu się przepłynąć 7,5 km do Tongatapu, głównej wyspy archipelagu, po 27 godzinach w niedzielę wieczorem dotarł do jej brzegu.
W wyspy Tonga uderzyła silna 2-metrowa fala, będąca następstwem sobotniej erupcji podwodnego wulkanu Hunga Tonga na południowym Pacyfiku. Zginęły łącznie trzy osoby. Archipelag Tonga znajduje się w tzw. pierścieniu ognia, czyli w otaczającej Ocean Spokojny strefie ciągłych trzęsień ziemi i erupcji wulkanicznych.
Polka pokonała Amerykankę Alison Riske 6:0, 6:2. Z kim zmierzy się w kolejnym pojedynku?
W tym roku przypada X rocznica działalności Fundacji Watykańskiej Joseph Ratzinger - Benedykt XVI.
Z Litwy płynie stanowcza krytyka propozycji niektórych zachodnich polityków i ekspertów.
"Niejednokrotnie było tak, że mama musiała zawalczyć o mnie i za to jej dziękuję."
6,9 mln mieszkańców Austrii, czyli 77,6 proc. ogółu, deklaruje się jako osoby wierzące.
"Uświęciliśmy narzędzia śmierci i teraz dziwimy się, że śmierć właśnie z nich skorzystała."