Zaplanowany na 13 marca inaugurujący sezon wyścig o Grand Prix Bahrajnu może zostać odwołany - uważa szef Formuły 1 Bernie Ecclestone. Od kilku dni w stolicy kraju Manamie trwają zamieszki i demonstracje antyrządowe.
"We wtorek bądź w środę w przyszłym tygodniu podejmiemy ostateczną decyzję. Jeżeli sytuacja w Bahrajnie będzie wyglądała tak, jak dziś, to odpowiedź na pytanie, czy będzie tam wyścig brzmi: nie" - powiedział Ecclestone.
Wcześniej - 3 marca - na torze Sakhir, oddalonym od Manamy o 30 km, kierowcy mieli uczestniczyć w testach.
Ecclestone wyjaśnił, że gdyby nie udało się rozegrać GP Bahrajnu 13 marca, to nie znaczy, że wyścig wypadłby z tegorocznego, składającego się z rekordowej liczby 20 eliminacji, kalendarza F1.
"Zaczęlibyśmy sezon 27 marca w australijskim Melbourne, a GP Bahrajnu spróbowalibyśmy umieścić w programie później" - dodał.
Gospodarze toru Sakhir w wydanym w czwartek wieczorem oświadczeniu podkreślili, że zapewnienie uczestnikom zawodów i kibicom bezpieczeństwa pozostaje ich priorytetem.
"Na bieżąco monitorujemy sytuację i będzie reagować na to, co się wydarzy. Na chwilę obecną nie ma zagrożenia przeprowadzenia imprezy" - przyznał szef toru szejk Salman bin Isa Al Khalifa.
W trwających od poniedziałku demonstracjach, zainspirowanych wydarzeniami w Tunezji i Egipcie, zginęło w Bahrajnie co najmniej pięć osób. W wyniku porannej akcji policji na Placu Perłowym, która siłą zlikwidowała obóz przeciwników rządu, śmierć poniosły trzy osoby, a ponad 230 zostało rannych. Opozycja mówi o około 60 zaginionych.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.