Dziś przypada 11. rocznica śmierci abp. Józefa Życińskiego, Metropolity Lubelskiego, Wielkiego Kanclerza KUL. Ten najwyższej próby intelektualista w sutannie, ceniony mistrz pióra, autorytet moralny był autorem 50 książek i setek artykułów, organizatorem sympozjów i kongresów, tytanem pracy duchowej, intelektualnej, duszpasterskiej i organizacyjnej. Jego dorobek zdobył sobie uznanie nie tylko w kraju ale i na świecie. Najbardziej charakterystycznym rysem postawy abp. Józefa Życińskiego była wierność katolickiej ortodoksji, a zarazem wielka otwartość wobec świata. Zmarł nagle 10 lutego 2011 r. w Rzymie.
Dziękując Bogu za jego pasterską posługę w archikatedrze lubelskiej odprawiona zostanie dziś o godz. 19.00 Msza święta w intencji Zmarłego. Eucharystii przewodniczyć będzie metropolita lubelski abp Stanisław Budzik.
Ulubionym wezwaniem ab. Józefa Życińskiego był apel o realizację „stylu Wieczernika”. Uważał, że gdyby apostołom zabrakło odwagi, to do dziś nie wyszliby w świat i pozostali gdzieś w zamknięciu, a historia świata potoczyłaby się zupełnie inaczej. Prowadził zatem dialog z niemal wszystkimi liczącymi się środowiskami intelektualnymi czy środowiskami kultury i to nie tylko w Polsce. Zakładał, że w każdym człowieku są przestrzenie dobra, do których można dotrzeć – właśnie poprzez dialog. Stąd jako metropolita lubelski zainicjował słynne Kongresy Kultury Chrześcijańskiej i zapraszał na nie najwybitniejszych naukowców z całego świata.
Apelował o harmonię wiary i rozumu: o taki kształt wiary, która jest zdolna przemawiać w kategoriach rozumowych oraz o taki kształt rozumu, który odkrywa najgłębsze pokłady ludzkiej egzystencji, nie uciekając od pytań, na które odpowiedź zdolna jest przynieść tylko wiara. Uważał, że wartość europejskiej kultury polega na zdolności do syntezy, budowania harmonii tych dwóch wymiarów. Dlatego ostrzegał przed religijnym fundamentalizmem, ubierającym się w kształt takiej czy innej agresywnej ideologii, jak i przed takim typem racjonalnego myślenia, które pozostaje zamknięte na najgłębsze pytania ludzkiej duszy.
Całe jego życie w przestrzeni publicznej - także w wymiarze europejskim i światowym - było skoncentrowane na obronie nowoczesnego humanizmu, którego podstawę stanowi antropologia, zakorzeniana w wizji osoby wynikającej z Objawienia. Zatem – analogicznie jak Jan Paweł II, którego był wiernym współpracownikiem i uczniem – był przekonany, że realizacja misji Kościoła w świecie będzie zawsze walką o zagrożone człowieczeństwo i prawa przysługujące osobie ludzkiej.
Dlatego był nieugięty w obronie nauczania Kościoła w tych kwestiach, jakie są obecnie najbardziej kontestowane: ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci, w tym życia embrionalnego zagrożonego przez najnowsze osiągnięcia biomedycyny, niechęć do kary śmierci, itp. Przypominał i uświadamiał, że życie ludzkie jest wartością, której trzeba bronić – w porę i nie w porę - w imię Ewangelii życia. Tłumaczył konsekwentnie, że osoba ludzka jest wartością najwyższą w tym świecie, wobec czego nie może być kompromisów. Pozostawał więc w sporze z demokracją pojmowaną relatywistycznie, która szacunek dla wartości uzależnia od wyniku głosowania. Zdecydowanie występował przeciwko „dyktaturze relatywizmu”.
Na początku lat 90. aktywnie zaangażował się w stworzenie Katolickiej Agencji Informacyjnej, której był opiekunem ze strony Konferencji Episkopatu do końca życia. Uważał, że trzeba stworzyć profesjonalny ośrodek wiarygodnej informacji ze strony Kościoła, który byłby zarazem ośrodkiem dialogu z mediami. W tworzeniu agencji wykorzystywał znane mu i sprawdzone w warunkach demokracji wzorce katolickich agencji amerykańskiej, austriackiej czy niemieckiej. Dlatego za niezbędne uważał powierzenie jej ludziom świeckim, sprawdzonym zarówno na płaszczyźnie działalności apostolskiej jak i znającym dobrze naturę mediów.
Sam przy tym przejawiał olbrzymią aktywność na polu mediów, pisząc i publikując wiele i nigdy nie odmawiając swego szybkiego i zarazem „ciętego” komentarza. Zjednywało mu to równie wielu przyjaciół jak i wrogów.
Ubolewał często nad stanem polskiego dziennikarstwa. Bronił ludzi, wobec których – jego zdaniem – media przekroczyły elementarne granice przyzwoitości. Tak było w przypadku Krzysztofa Piesiewicza. Pisał, że w ten sposób „środowisko dziennikarskie, tak zasłużone dla rozwijania polskiej kultury, zmienia radykalnie swoją tożsamość, przemawiając językiem przestępców, identyfikując się z szantażystami”. Widział w tym „zasadniczy krok świadczący o odejściu od etosu dziennikarskiego”.
Dodawał, że „obowiązują nas minimalne zasady humanizmu, które jeśli zlekceważymy w naszej prasie, to nie będzie ona godna miana nawet tabloidu”.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.